niedziela, 13 lipca 2014

ROZDZIAŁ 8

Perrie's POV
Nasze usta dzieliło jedynie kilka centymetrów..

W ostatniej chwili gwałtownie położyłam dłoń na klatce piersiowej chłopaka, tak aby stawić mu opór.
- Przepraszam Louis, ale ja tak nie mogę. - powiedziałam cicho.
Brunet odetchnął, spuszczając głowę w dół i odsunął się ode mnie, ściągając przy tym rękę z drzwi do mojego pokoju.
Przycisnęłam ręką klamkę i weszłam do środka.
Chłopak spojrzał na mnie, a ja zamknęłam drzwi.

Przez chwilę wpatrywałam się w drewnianą powierzchnię, po czym odwróciłam się.
Zobaczyłam dwie dziewczyny skupiające całą swoją uwagę na mnie.
- Wszystko w porządku? - zapytała nie pewnie siostra.
- Wydaje mi się, że nie do końca. - stwierdziła Margaret.
- Opowiem wam wszystko potem.. na razie muszę wziąć prysznic - powiedziałam lekko zasmucona.
Ściągnęłam buty i weszłam do łazienki.

Selena's POV
- Myślisz, że do czegoś doszło? - zapytałam Margaret po chwili ciszy.
- No.. przepuszczam, że chciał ją pocałować.. - mówiła dziewczyna.
- Co? Czemu tak uważasz?
- Nie wiem, tak palnęłam, ale nie, raczej, tak nie było. - powiedziała zmieszana.
- Margaret, o co chodzi? - zapytałam spokojnym głosem.
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz. - powiedziała po dłuższej chwili milczenia.
- Obiecuję. - mówiłam patrząc na nią uważnie.
- Byłam z nim kiedyś...
Patrzyłam na nią z zaskoczeniem, czekając na to co powie dalej.
- Na naszej pierwszej randce zabrał mnie w jakieś romantyczne miejsce, rozmawialiśmy, dobrze się bawiliśmy.. pod koniec odprowadził mnie, a potem chciał mnie pocałować, zauroczyłam się w nim, więc się zgodziłam i od tego czasu byłam jego dziewczyną. Byliśmy razem przez trzy miesiące i to były najgorsze trzy miesiące w moim życiu. Nasz związek zapowiadał się wspaniale, a później Louis zaczął mieć jakieś problemy, zaczęło się między nami psuć. Chodził ciągle na imprezy, podejrzewam, że mnie zdradzał.
Po tym co powiedziała siedziałyśmy w ciszy.
- Ale proszę, nie mów nic Perrie. Musiałam to w końcu komuś powiedzieć. Przepraszam, że nie
udało mi się wcześniej - dodała.
- Jak mam jej nie mówić? Co jak wszystko się powtórzy i on zrobi jej to samo co Tobie? - powiedziałam zdenerwowana.
- Selena, obiecałaś. - mówiąc to patrzyła na mnie przerażona.
- Tak, obiecałam. Przepraszam, nic jej nie powiem.
- Czego nie powiesz? - zapytała Perrie niespodziewanie wychodząc z łazienki.
- Em.. nie nic, lepiej mów co u Ciebie. - powiedziałam. 
Dziewczyna podejrzliwie na mnie spojrzała, po czym usiadła na łóżku, wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać.
Przez cały czas uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Mówiła o nim i o tym jak dobrze się z nim bawiła.
Nagle blondynka spoważniała i powiedziała nieco ciszej:
- Na koniec odprowadził mnie pod pokój a wtedy.. chciał mnie pocałować.
Razem z Margaret uważnie jej słuchałyśmy, nie przerywając.
- Ale odwróciłam głowę i weszłam do pokoju, nic się nie wydarzyło. - dodała dziewczyna, po czym wstała z łóżka i skierowała się w stronę swojego biurka. Wzięła czerwoną różę, którą dostała od Louisa i wsadziła do dzbanka z wodą.
- Ojej, kochany jest, chociaż nie dziwię Ci się, że się nie zgodziłaś, na twoim miejscu zrobiłabym to samo. - powiedziałam, natomiast Margaret siedziała nic nie mówiąc.
- Nie wiem co mam zrobić, dla mnie to wszystko dzieje się za szybko, przecież ja go znam niecałe dwa dni.
- Po prostu porozmawiaj z nim o tym, na pewno zrozumie. - odpowiedziałam.
- Idę już spać, dobranoc. - wtrąciła Margaret.
Pożegnałyśmy się z rudowłosą dziewczyną, po czym siostra zapytała mnie:
- Wszystko z nią w porządku?
- Tak, jest tylko trochę zmęczona. - skłamałam.
- Roznosili plany zajęć, twój leży na szafce. - dodałam.
- A okej, ja też już się kładę dobranoc. - powiedziała Perrie i dała mi całusa na pożegnanie.
- Dobranoc. - odpowiedziałam.



Perrie's POV
Zostało pięć minut do śniadania, które miało się odbyć o 8:15, dlatego razem z Seleną postanowiłyśmy już iść na stołówkę by zająć dobre miejsca.
Wzięłam klucz i wyszłyśmy z pokoju, następnie zamknęłam go i szłyśmy w stronę jadalni.
- Zamierzasz dziś porozmawiać z Louisem? - zapytała Selena.
- Sama nie wiem, zobaczę jak teraz będzie między nami.
Schodziłyśmy po schodach, lekko ścisnęło mnie w żołądku na myśl o Louisie i wczorajszych zdarzeniach.
Weszłyśmy do pomieszczenia i stanęłyśmy przy ladzie, biorąc tacę i nakładając na nią wybrany posiłek.
Wzięłam kanapki i kawę, a Sel sałatkę i sok pomarańczowy.
Odwróciłam się i szukałam wzrokiem wolnego stolika, kiedy zauważyłam Nialla, który macha do nas i pokazuje, że są u nich wolne miejsca.
Razem z siostrą kierowałyśmy się w ich stronę.
Louis przez cały czas na mnie patrzył z poważną miną.
Usidłam na przeciw niego, Selena zajęła miejsce między mną, a Harrym.
Przywitaliśmy się.

- Jak tam laski? - żartobliwie zapytał Liam.
- W porządku - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem, co chwilę zerkając na Louisa.
Mamy pierwszą lekcję razem - dodała moja siostra.
My dzisiaj w sumie fajnie zaczynamy, bo z Liam'em mamy angielski a potem jest meczyk pierwszy
więc pójdziemy pograć, może pójdziecie z nami? - powiedział Hazz.
- Pograć? - zaśmiała się Sel.
- Haha, nie.. pokibicować? - zaproponował Harry, nie spuszczając z mojej siostry wzroku.
- Ja bardzo chętnie - dodałam.
- Ja również - powiedziała Sel.

- Chłopaki idziemy w komplecie? - zapytał Harry.
- No to ja jeszcze zobaczę, bo dzisiaj nie chce mi się grać, najwyżej później do was dołączę - poinformował nas Justin.
 - Stary, nie udawaj, że nie chce ci się grać w piłkę, od razu mów, z którą się umówiłeś - próbując go rozszyfrować powiedział Zayn.
- Aaa tam, z żadną, po prostu muszę coś załatwić.
- Jasne, jasne - powiedział Niall klepiąc go w przyjacielskim geście w plecy wstając od stołu.
Reszta chłopaków, prócz Louisa również wzięła tace i zaczęła kierować się za Niallem.
Siostra zaczęła także wstawać od stołu.
- Idziecie? - zapytała ciemnowłosa.
- Zaraz was dogonimy - pewnie odpowiedział Lou, nie pozwalając mi dojść do słowa.
 Siostra popatrzyła na mnie znacząco.
- Okay - dodała po czym odeszła.

- Posłuchaj.. - próbował coś powiedzieć.
- Przepraszam cie za wczoraj - przerywając mu zaczęłam mówić - ale to wszystko dzieje się za szybko. Bardzo cię lubię, ale potrzebuje czasu i chciałbym żebyś to zrozumiał.
- Rozumiem. - powiedział stanowczo - to ja Cię przepraszam, nie powinienem tak od razu..
Nie kończąc wstał z krzesła, do jednej ręki wziął tacę, po czym stanął tuż nade mną.
Czułam jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć. Krew pulsowała mi w żyłach.
Delikatnie się do mnie nachylił, wtedy jeszcze bardziej mogłam poczuć jego niesamowity zapach, miętowy oddech.
Odgarnął moje blond włosy za ucho. Jego niebieskie oczy spojrzały prosto w moje. Potem poczułam, jak jego delikatne wargi dotykają mojego czoła.
- Chciałbym, żebyś wiedziała, że bardzo mi się podobasz, dlatego uszanuję wszystko i zaczekam..
Po raz kolejny cmoknął mnie w głowę, a następnie odszedł.


Zaczynała się pierwsza lekcja - plastyka. Akurat miałam ją razem z Sel.
W sali były porozstawiane dla każdego sztalugi, pędzle, farby.
Do sali wszedł wysoki brunet. Przedstawił nam się jako Ron Hanks. Był szczupły, całkiem dobrze zbudowany i jakoś za przystojny jak na nauczyciela. W sumie nigdy bym nie pomyślała, że taki facet jak on może uczyć plastyki.
Trochę nam opowiedział o sobie, a potem podał temat, wyjaśnił go i zaczęliśmy malować.
Nie potrafiłam się skupić, nic wymyślić, bo cały czas po mojej głowie wędrował Louis, Louis, Louis.
Sama do końca nie wiedziałam czego chcę i czego oczekuję.
Znałam go tak krótko, ale jeszcze żaden chłopak nie wywoływał na mnie takich emocji.
On był nieprzewidywalny i taki wyjątkowy..

Kiedy zostało 10 minut do końca lekcji. Nauczyciel przejrzał wszystkie prace. Stwierdził, że nie będzie ich oceniać tylko chciał zobaczyć na jakim poziomie jest każdy z nas.
Widziałam jak dziewczyny na niego reagują. Zagryzanie warg, bawienie się kosmykami włosów - typowe. Ale jak już wspomniałam, był za przystojny, nie wiem jak ktoś z takim wyglądem może uczyć plastyki.
Selena chyba specjalnie nie zwróciła na niego uwagi, była bardzo pochłonięta swoim zadaniem.
Mimo Lou zajmującego głównie miejsce w mojej głowie, jakoś sobie poradziłam.


Selena przed lunchem miała matmę, a ja fizykę. Spotkałyśmy się na korytarzu i zaczęłyśmy kierować się w stronę stołówki.
- Dziewczyny! - usłyszałyśmy znajomy głos.
- O Margaret!
- Cześć, co u Was?
- W porządku, po lunchu idziemy z chłopakami na boisko, a u Ciebie? - odpowiedziała Sel.
- Dobrze, nie licząc tego, że muszę napisać nuty na muzykę, którą mam za 3 dni, więc muszę się pośpieszyć.
- Rozmawiałaś z Louisem? - skierowała pytanie w moją stronę, po czym po chwili spojrzała znacząco na moją siostrę.
- Tak, jest między nami dobrze. - odpowiedziałam.
- A, to świetnie. Dobra, do zobaczenia później. - powiedziała i odeszła.
- Nie sądzisz, że to było dość dziwne? - zapytałam siostry.
- Em, nie.. czemu?
- Nie wiem, może mi się wydawało.

Selena pchnęła drzwi i weszłyśmy na stołówkę.
- Hej. - usłyszałyśmy za plecami.
- O hej - zwróciłam się do Justina i Louisa.
- Siadacie z nami? - zapytał Lou, po czym położył dłoń na mojej tali.
- Myślę, że tak, co ty na to Sel? - zawróciłam się do siostry.
- Jasne.

JAK WAM SIĘ PODOBA ROZDZIAŁ? JAK MYŚLICIE JAK POTOCZĄ SIĘ LOSY NASZYCH BOHATERÓW?
Bardzo przepraszamy za naszą nieobecność, ale nie było czasu i brakowały nam weny.

Jeśli będzie więcej niż 5 komentarzy, dodamy następny. :)



sobota, 8 lutego 2014

ROZDZIAŁ 7 - Pierwsze uczucie

Perrie's POV
Teraz już nie byliśmy na terenie szkoły...

Chłopak szedł przodem prowadząc mnie. Szliśmy 
ścieżką, gdy nagle poczułam jak piasek wsypuje 
mi się do conversów. Znaleźliśmy się na 
małej plaży. W oddali było widać jak 
promienie słońca odbijają się od powierzchni wody.
Nikogo tutaj nie było.
- Mało osób zna to miejsce. - powiedział chłopak jakby czytał mi w myślach.
Louis się zatrzymał i ściągnął buty.
Zrobiłam to samo i wzięłam je do ręki. 
Wiatr wiał w moją twarz, moje włosy unosiły się również pod jego wpływem, gdy w końcu przeniósł je na moje plecy. 
Weszliśmy na drewniany pomost. 
Położyłam torbę i buty na ziemi. 
 Szturchnęłam lekko chłopaka. Zachwiał się na jednej nodze.
- Ej! Bo ja cię tam zaraz wrzucę! - powiedział próbując się bronić. 
- Nie wrzucisz! - odpowiedziałam pewna siebie. 
Chłopak podszedł bliżej i trącił mnie lekko biodrem, ale na tyle mocno bym znalazła się pod wodą. Poczułam jak zimna woda obmywa moje ciało.
Postanowiłam nie dać mu za wygraną i zrobić mały żart, więc pod wodą przemieściłam się pod pomost.
- Perrie?
Po chwili usłyszałam chłopaka głos. Zagryzłam wargi próbując się nie śmiać. 
- Perrie?! - powtórzył głośniej. 
- Cholera! - przeklnął i zaczął wyciągać 
wszystkie najcenniejsze rzeczy z kieszeni. Gwałtownie rozpinał guziki koszuli i jednym ruchem zdjął ją z siebie. Usłyszałam jak chłopak wskakuje do wody. 
Złapałam wdech i zanurzyłam się znowu. 
Brunet co chwilę się wynurzał i rozglądał wokół, po czym ponownie nurkował.
- Perrie!! 
Podpłynęłam i znalazłam się za chłopakiem.
Teraz przed oczami miałam jego umięśnione plecy. 
Delikatnie rękami objęłam jego szyję i automatycznie znalazłam się na jego plecach, wciągając go pod wodę.
Szybko wynurzyłam się z powrotem.
Zaczęłam głośno się śmiać gdy chłopak nagle pojawił się przede mną. 
- To nie było śmieszne! - powiedział, ocierając twarz z wody.
Ja nadal nie przestawałam się śmiać. 
- A no widzisz! Teraz już wiesz, że 
ze mną nie wolno zadzierać - powiedziałam bardzo pewna siebie.
- Wystraszyłem się.. - dodał nieco ciszej i zrobił się bardzo poważny.
Spoważniałam również, nie wiedząc co teraz zrobić.
Zmagając się z wodą podeszłam do chłopaka. Położyłam rękę na jego ramieniu.
- Przepraszam.. - powiedziałam, gdy on nagle złapał mnie za biodra i przerzucił przez ramię.
- To teraz już wiesz, że ze mną również się nie zadziera. 
- aaa Louis! puść mnie! - powiedziałam śmiejąc się. 
Zaczęłam uderzać dłońmi o jego plecy, myśląc że to mi coś da. 
Kiedy wyszliśmy z wody chłopak nachylił się do przodu tak abym mogła stanąć na nogach. 
Szturchnęłam go lekko w ramię.
- Nigdy więcej mi tak nie rób! 
Chłopak zaśmiał się. 
- A ty mnie nigdy więcej tak nie strasz - powiedział, po czym palcem wskazującym uniósł lekko moją brodę. 
- Zaczekaj tutaj chwilkę, dobrze? - powiedział retorycznie i zaczął kierować się w stronę lasku, po czym zniknął z mojego punktu widzenia. 
Zaczęłam drżeć, więc usiadłam na piasku. 
Skuliłam nogi próbując się troszkę ogrzać. 
Zastanawiałam się gdzie chłopak poszedł. 
Nie znałam go z tej strony. Pierwsze moje wrażenie było zupełnie inne, a teraz? Tak świetnie się bawię. To miejsce było, jak z marzeń. Byłam prze szczęśliwa. Chłopak bardzo mi imponował. Znam go nie całe dwa dni, a mamy tyle tematów do rozmowy. Zastanawiałam się też czego on chciał.. może jest podrywaczem? I jestem kolejną dziewczyną, którą tu przyprowadził i na której stosuje te same gierki? Nie wiem, ale czas pokaże jaki na prawdę jest.
Moje myśli przerwało mi ciepło które poczułam na plecach. Był to ręcznik który nałożył na mnie Lou.
- Dziękuję - powiedziałam przesyłając mu ciepły uśmiech. 
Złapałam za dwa rogi i nakryłam się nim jeszcze bardziej.
Chłopak usiadł blisko mnie i położył koszyk z jedzeniem na piasku. 
- Głodna jesteś? - zapytał. 
Na co ja lekko przytaknęłam. 
- Mam tutaj jakieś jabłka, banany, pomarańcze i sok z grejpfruta. - mówił wyciągając po kolei z koszyka. 
- Jejku, dziękuję. Skąd ty to wszystko masz?
- A no widzisz. Trzeba być przygotowanym. - lekko się zaśmiał.
Chłopak zauważył, że drżę więc objął mnie ramieniem. Potarł dłonią kilka razy moje plecy, próbując mnie ogrzać. 
Drugą ręką sięgnął do koszyka i wyciągnął jabłko. Odgryzł kawałek i spojrzał na mnie. Jednym ruchem przyłożył owoc do moich ust. Delikatnie wzięłam kęsa.
- Mm jakie słodkie - dodałam z pełną buzią.
Chłopak co jakiś czas pocierał moje plecy.
Czułam się przy nim na prawdę dobrze.
Nie mam pojęcia czemu umówiłam się z pierwszym lepszym chłopakiem, lecz 
tego nie żałuje. 

*** 
Niebo zaczęło się robić troszkę szare. 
- Zbieramy się? - zapytał chłopak.
- No.. w sumie możemy. 
Wstałam, rękami otrzepałam tyłek z piasku i ruszyłam w stronę pomostu by zabrać stamtąd nasze buty, które wcześniej tam zostawiliśmy. 
Zwinnym ruchem złapałam obie pary za sznurówki oraz wzięłam torbę i wróciłam się do chłopaka. Czekał trzymając koszyk i patrzył na mnie. Kiedy byliśmy już na ścieżce oboje założyliśmy buty i ruszyliśmy w stronę płotu. 

Znaleźliśmy się już na terenie szkoły, poczułam jak chłopak delikatnie wziął moją dłoń i splótł nasze palce. Nie sprzeciwiałam się.
On był bardzo pewny siebie. Nie chciał na nic czekać, dlatego wszystko działo się tak szybko.

  Większość ludzi postrzega go jako złego człowieka, ale on taki nie jest.. zdążyłam się o tym przekonać w ciągu tych dwóch dni, po tym jak przy mnie się rozpłakał czy tak jak teraz mnie traktuje. Nie bałam się go mimo tak groźnego wyrazu twarzy, jego wytatuowanych rąk czy kolczyków. Wręcz przeciwnie, jego obecność dawała mi poczucie bezpieczeństwa. 

Doszliśmy do głównego wejścia do szkoły, chłopak pchnął drzwi i weszliśmy do budynku.
Staliśmy na holu.
Było słychać głosy dochodzące z pokoju gdzie najczęściej spędzano czas wolny.
- Idziemy zobaczyć co tam się dzieje? - zapytał Louis.
- Nie, wiesz co ja już pójdę do siebie, jestem trochę zmęczona, ale jak chcesz to idź.
- Dobrze, w takim razie najpierw Cię odprowadzę.
- Okej. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Weszliśmy po długich schodach na piętro.
Zatrzymaliśmy się pod moim pokojem.
- Świetnie się dziś bawiłam. - powiedziałam i plecami oparłam się o drewniane drzwi.
- Ja również. - odpowiedział.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy. - dodał, po czym położył rękę na drzwiach tuż nad moją głową, tym samym zmniejszając dystans między nami.
Chłopak uważnie mi się przyglądał.
W końcu spojrzał mi w oczy i zaczął się jeszcze bardziej do mnie przybliżać.
Nasze usta dzieliły jedynie kilka centymetrów..

***
Hej kochani!
Ostatnio udało Nam się dobić do 10 komentarzy!
Bardzo się z tego powodu cieszymy!
Dziś troszkę krótszy rozdział, ale mamy nadzieję, że Wam się podoba.
Bardzo zależy Nam na waszej opinii, dlatego jeśli przeczytałeś rozdział, proszę zostaw komentarz.
Kolejny rozdział pojawi się jeśli pod postem będzie 12 komentarzy.

Chciałyśmy Was jeszcze zaprosić na naszego nowego bloga o modzie:  KLIK
Być może znajdziecie tam coś w sam raz dla siebie :)

sobota, 1 lutego 2014

ROZDZIAŁ 6

Selena's POV
-Ekhem - odchrząknęła dziewczyna stojąca przy wejściu do 'teatru'...

Oboje spojrzeliśmy w jej stronę.
Speszona automatycznie puściłam rękę Caspra i odsunęłam się od niego.
Dziewczyna zaczęła iść w naszym kierunku.
- Hej Justin, tak długo się nie widzieliśmy! - powiedziała po
czym przyciągnęła chłopaka do siebie i mocno przytuliła.
- O, tak cześć Taylor. - odpowiedział i delikatnie odwzajemnił uścisk.
- A my się chyba jeszcze nie poznałyśmy, jestem Taylor. - powiedziała
sztucznie się uśmiechając i wyciągnęła smukłą dłoń w moją stronę, a drugą trzymała na biodrze.
- Selena - powiedziałam chwytając ją.
- Jak u Ciebie Justin? Jak wakacje? Opowiadaj wszystko! - powiedziała
udając radosną i znowu skupiając całą swoją uwagę na brunecie.
Nie chciałam im przeszkadzać więc powoli zaczęłam się wycofywać.
Byli dalej zajęci sobą, kiedy schodziłam po drewnianych schodkach od sceny.
- Dobrze. - odpowiedział szukając mnie wzrokiem.
- Ale opowiedz mi coś więcej! - przerwała mu, zmuszając by patrzył na nią.
- Camila, przepraszam, ale muszę już iść - odpowiedział brunet, na co dziewczyna
 lekko się oburzyła.
- Poczekaj Sel- dodał, po czym usłyszałam za sobą jego kroki.
Zatrzymałam się i poczułam jak chłopak obejmuje mnie w pasie.
To było na prawdę miłe z jego strony. 

Szliśmy długim korytarzem w stronę stołówki, po czym zauważyłam Perrie i Louis'a.
- Hejka! - podchodząc do nich przywitałam się.
- O cześć! - powiedziała siostra.
- Cześć! Siemka stary - powiedział Justin, przybijając piątkę Louis'owi.
- I jak zwiedzanie? - zapytałam.
- A no świetnie! Louis wiele mi pokazał, opowiedział.. - popatrzyłam
znacząco na chłopaka na co on słodko się uśmiechnął.
Justin pchnął drzwi i puścił nas przodem, weszliśmy na stołówkę.
- O, tam siedzą chłopaki, dosiądziecie się? - zapytał Louis.
- Jasne, zaraz przyjdziemy - powiedziała Perrie.
Z siostrą podeszłyśmy do baru i wzięłyśmy swój obiad.
Ja wzięłam grecką sałatkę a Pezz risotto i poszłyśmy usiąść z chłopakami.

***

Perrie's POV
Matko boska, w co ja się ubiorę?
Chodziłam po pokoju i przeglądałam rzeczy, które ze sobą zabrałam.
Selena gdzieś zniknęła, a Margaret jest u koleżanki.
Widocznie jestem zdana na siebie.
Na nic nie mogłam się zdecydować.
W końcu wyciągnęłam z szafy bluzkę w kwiatki i czarne rurki.

Uznałam, że wyglądam w miarę dobrze, a czasu nie zostało mi wiele dlatego wybiorę ten zestaw.
Weszłam do łazienki i podmalowałam rzęsy, lekko zakręciłam włosy i w sumie byłam gotowa.
Jeszcze tylko potrzebowałam czyjejś opinii na temat mojego wyglądu, dlatego postanowiłam, że
pójdę poszukać Seleny.
Stanęłam pod pokojem 696, gdzie mieszkał Zayn, Louis i Harry.
Zapukałam do drzwi, po czym zobaczyłam Zayn'a stojącego w samym dresie.
- Hej Perrie - powiedział i patrzył na mnie zdziwiony.
- Hej Zayn, chciałam zapytać czy jest tutaj moja siostra. - chłopak przeleciał wzrokiem po całej mojej sylwetce.
- Nie, tutaj jej nie ma.. a coś się stało?
- Chciałam się jej tylko zapytać jak wyglądam, bo zaraz wychodzę. - odpowiedziałam
mu lekko się rumieniąc.
- Wyglądasz...- nie kończąc przyłożył pięść ręki do ust i lekko odchrząknął.
- Wyglądasz niesamowicie. - odpowiedział już trochę pewniej.
- Dziękuję. - powiedziałam nieco ciszej.
- To ja już pójdę.. - powiedziałam nieśmiało i tym samym przerwałam niezręczną chwile ciszy. 
- Okej.. to na razie - odpowiedział
chłopak, po czym nie spuszczając 
ze mnie wzroku zamknął drzwi.

Zayn's POV
Podszedłem do stolika, wziąłem pilota, włączyłem telewizor i usiadłem na kanapie. 
Perrie jest niesamowita.. moją głowę 
zajęła myśl o tej jednej dziewczynie. 
Nigdy nie patrzyłem na nią w 
ten sposób. Jej uśmiech, jej głos, 
jej śmiech.. 
- Zayn!
Usłyszałem głos Louis'a, który wyrwał mnie z zamyślenia. 
- Co jest Lou? - zapytałem. 
Wyszedł z łazienki w koszuli i czarnych spodniach. Rozglądając się po pokoju
zapytał: 
- Widziałeś gdzieś mój zegarek? 
- A nie ma go na biurku? - odpowiedziałem
pytaniem. 
- Dobra, mam. 
- Co ty stary taki zestresowany jesteś? 
- Em.. jakoś tak - odpowiedział, zakładając bardzo szybko zegarek na rękę. 
- Wyluzuj! Haha.
- Umówiłem się z Perrie, to może przez to - powiedział śmiejąc się. 
- Z Perrie? - zapytałem nieco zdziwiony.
Nie myślałem, że taka dziewczyna jak ona umówiłaby się z nim.
Szczególnie po tym jak ostatnio się zachował - chyba nie była zachwycona.
- Tak.
- Aha - odpowiedziałem oschle. 
- Coś nie tak? 
- Nie wszystko ok - powiedziałem
biorąc paczkę papierosów, po czym
wyszedłem na balkon zapalić.


Perrie's POV
- Dobra to ja idę - powiedziałam zakładając torebkę na ramie. 
- Baw się dobrze! A potem mi 
wszystko opowiesz! - odpowiedziała
siostra, podchodząc i dając 
mi buziaka w policzek. 
- I mi tez! - krzyknęła Margaret z 
łazienki. 
- Dobrze! Opowiem Wam wszystko! Ale bez szczegółów - dodałam śmiejąc się. 
- Idź już bo się spóźnisz! - poganiała
mnie Selena.
Otworzyłam drzwi i wyszłam.
Byłam bardzo zestresowana. Bałam
się spotkania z Louisem. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać, jak będzie się zachowywać.
W drodze na stołówkę mówił mi, żebym czekała
na niego na holu, dlatego poszłam w tamtym kierunku.
Kiedy już tam dotarłam nie było go jeszcze.
Czekałam cierpliwie i rozmyślałam.
Byłam spięta i jednocześnie bardzo podekscytowana.

- Perrie? - usłyszałam za sobą męski ton.
Odwróciłam się w stronę z której dobiegł głos.
Przede mną stał Louis.
- Hej - powiedziałam zaskoczona.


- Hej, wyglądasz ślicznie. - powiedział z uśmiechem.
- Dziękuję.
Zbliżył się do mnie. Po chwili zza
pleców wyciągnął czerwoną
różę. 
Na moje usta wkradł się uśmiech. 
- Proszę, to dla Ciebie.
- Dziękuję, jest piękna! - powiedziałam 
po czym do nosa delikatnie przyłożyłam kwiatka i 
powąchałam.
- To co? Idziemy? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam i skierowaliśmy się do tylnego wyjścia ze szkoły.
Chłopak otworzył drewniane drzwi i puścił mnie przodem, a zaraz potem wyszedł za mną.
Szliśmy ścieżką do parku, który znajdował się na terenie szkoły, kiedy chłopak zapytał:
- Jesteś z Polski, tak?
- Tak.
- Dlaczego tu przyjechałaś?
- Mamy tu wujka z Sel i tak się składa, że ma firmę z instrumentami, która współpracuje z tą szkołą.
Wie, że jesteśmy 'artystkami', dlatego zaproponował wyjazd tutaj, żebyśmy mogły dalej się uczyć, ćwiczyć
 język i przy okazji rozwijać swoje pasje.
- Tak? To świetnie, a śpiewałaś gdzieś wcześniej?
- Śpiewanie pod prysznicem też się liczy? - zapytałam.
- Tak, też - odpowiedział i oboje zachichotaliśmy.
Doszliśmy do parku. Stała tam niewielka drewniana ławeczka na, której usiedliśmy.
Louis miał na sobie koszulę z krótkim rękawem, która odsłaniała jego wytatuowane ręce.
Zaczęłam się przyglądać jego tatuażom.
Chłopak to zauważył i uśmiechnął się do mnie.
- Mógłbyś mi powiedzieć co one oznaczają? - poprosiłam.
- Jasne, no więc ten.. - powiedział wskazując na stary aparat - to jest Polaroid, mój pierwszy aparat,
to od niego zaczęła się moja przygoda ze zdjęciami.
- Ten.. - mówił dalej wskazując na kolejny tatuaż. - ten ptak oznacza wolność.
- A ten napis jest po arabsku. - powiedział i wskazał na napis لا أحد يموت عذراء، حياة الملاعين لنا جميعا - oznacza 'Nikt nie umiera bez utraty dziewictwa, życie pierdoli nas wszystkich.'
- A ten.. sama wiesz. - powiedział i wskazał na napis 'Drake'
- Tak wiem. - odpowiedziałam i delikatnie kciukiem przejechałam po miejscu, w którym znajdował się tatuaż.
- Reszta moich tatuaży to same gryzmoły, nie mają jakiegoś większego znaczenia.- powiedział.
Jeszcze jeden z nich szczególnie przykuł moją uwagę
Chłopak o nim nie mówił, ale wydawało mi się że to nie był tylko rysunek.
 Ale nie chciałam go o to wypytywać.
- Nauczyciele nie mieli nic przeciwko tym tatuażom? - zapytałam.
- Mieli, jasne, dyrektorka groziła, że wyrzuci mnie ze szkoły, ale teraz już nikt nie zwraca na to uwagi.
Poza tym już nie tylko ja jej mam. - mówił z uśmiechem.
- A co chcesz sobie zrobić? - zapytał.
- Tak, kiedyś chciałabym jakiś mieć, ale jeszcze nie wiem jaki. - odpowiedziałam.
- Znam fajne studio tatuaży, możemy się tam wybrać, jeśli się zdecydujesz - powiedział z uśmiechem.
- Okej.
Chłopak siedział wygodnie na ławce i patrzył w niebo.
- Patrz, tamta chmura wygląda jak smok. - odezwał się przerywając chwilę ciszy.
- Faktycznie! - powiedziałam ze śmiechem.
- A tamta jak łyżka! - dodałam.
- A ta przypomina mi Ciebie. - powiedział żartobliwie.
- Ej! - odpowiedziałam i szturchnęłam go w ramie.
- Przejdziesz przez płot? - zapytał.
- Skąd to pytanie?
- Chodź ze mną. - powiedział chłopak, po czym wstał i wziął mnie za rękę.
Szliśmy między drzewami coraz bardziej oddalając się od szkoły.
Po chwili zatrzymaliśmy się przy wysokim płocie.
- Idziesz pierwsza czy ja mam iść? - zapytał.
- A gdzie idziemy?
- Zaraz zobaczysz. - powiedział znów pokazując szereg swoich białych i prostych zębów.
- Dobra ja pójdę pierwszy.
Chłopak złapał się rękoma, za odstające na górze części.
Jedną nogą oparł się tak, aby unieść swoje ciało.
Jego mięśnie napięły się, a on był już na płocie.
Po czym drugą nogę przełożył i znalazł się po drugiej stronie.
- No dawaj Perrie, teraz ty - powiedział.
- Okej.
Odetchnęłam i zrobiłam to samo co Louis. Złapałam się za górne części i
po chwili byłam już na górze. Przełożyłam nogę i znalazłam się
obrócona tyłem do chłopaka. Poczułam jego duże dłonie
na moich biodrach, które pomogły mi zejść.
- Dziękuję - powiedziałam lekko zawstydzona.
Teraz już nie byliśmy na terenie szkoły...

***
I jak Wam się podoba rozdział? Jak myślicie gdzie Mike zaprowadzi Ari?
Postaramy się dodawać częściej rozdziały, ale też musimy wiedzieć
że mamy dla kogo pisać.

Więc dodamy  7 rozdział jeśli będzie powyżej 10 komentarzy. 
Wasza opinia jest dla nas bardzo ważna, dlatego
piszcie wszystko co myślicie na temat opowiadania.

Dziękujemy również tym, którzy cały czas z nami są!
Pozdrawiamy! <3

niedziela, 5 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5 - Nowa Szkoła #2

DWIE NOWE BOHATERKI:

Jade
Leigh-Anne



















Perrie's POV
Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały przez nasze okno. Otworzyłam jedno oko, zanim dłonią zaczęłam szukać pod poduszką swojego telefonu.
Odblokowałam go i spojrzałam na godzinę, była 7:33, mój budzik miał dzwonić za 7 minut, więc obudziłam się przed czasem. Weszłam w ustawienia, wyłączyłam alarm.
Leżałam patrząc w błękitny czysty sufit, myśląc nad dzisiejszym dniem, pytając co dzisiaj się wydarzy?
Po kilku minutach postanowiłam wstać.
Zarzuciłam kołdrę na bok, czując jak chłodniejsze powietrze oblewa moje ciało. Rozejrzałam się po pokoju, zauważyłam, że Margaret już nie śpi, siedziała przy swoim laptopie.
Potem wzrok przeniosłam na Selene i spostrzegłam, że zasnęła w ciuchach.
- Hej - powiedziałam dość cicho, żeby nie obudzić siostry.
- Hej - odpowiedziała również nie za głośno Margaret.
Selena pewnie była wykończona i nawet nie miała czasu się przebrać w ,,coś" do spania.
Było jeszcze za wcześnie, żeby ją budzić, dlatego stwierdziłam, że zacznę się przygotowywać.
 Wyjęłam z walizki moją spódniczkę, marynarkę i białą krótką bluzkę, która odsłaniała mi kawałek brzucha.
Weszłam do łazienki, gdzie znajdowało się duże lustro, w którym odbijała się moja sylwetka.
 Założyłam cieliste rajstopy, po czym przełożyłam przez głowę białą bluzkę i wsunęłam na tyłek spódniczkę. Przejrzałam się w lustrze.
- Jest całkiem nieźle - powiedziałam sama do siebie, podciągając spódniczkę do góry.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Pezz? - zapytała zaspanym głosem moja siostra.
Otworzyłam je. Dziewczyna opierała głowę o framugę drzwi. Widać było, że zmęczenie u niej brało górę.
- Hej Sel - powiedziałam uśmiechnięta.
Wtedy jej oczy automatycznie się otworzyły.
- Hej.. - odpowiedziała z delikatną chrypką.
- Zbieraj się, bo o 8:20 mamy śniadanie.

***
Siedziałam na łóżku pakując najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebeczki (kopertówki). Selena wyszła z łazienki w białej, skromnej sukience, po czym oznajmiła, że jest gotowa do wyjścia.
Margaret już nie było.
Była 8:10, wzięłyśmy rzeczy i wyszłyśmy.
Siostra zamknęła pokój i dała mi klucz, a ja schowałam go do torebki.

Zeszłyśmy po długich schodach i poszłyśmy na stołówkę, obok której znajdowała sie również cafeterka.
Naszym oczom ukazała się bardzo duża hala, na której była cała masa ławek i stolików, przy każdym z nich siedziała grupka uczniów.
Po prawej stronie znajdował się bufet z napojami i jedzeniem, każdy brał to co chciał. 
- Pójdę poszukać jakiś miejsc, a ty weź mi kawę, proszę. - zwróciłam się do siostry.
- Okej.
Szukając wolnego stolika, widziałam że Margaret usiadła, ze swoją koleżanką i były zajęte sobą.


Selena's POV 
Podeszłam do barku, gdzie można było nalać sobie kawy/herbaty.
Wzięłam filiżanki i wsypałam do jednej troszkę kawy, a do drugiej włożyłam torebkę herbaty. Zalałam gorącą wodą. 
- Hej Sel - usłyszałam niski głos za moimi plecami, po czym poczułam dłoń na mojej tali. To był Harry. 
- Hej - odpowiedziałam gwałtownie odwracając się w jego stronę. 
Chłopak patrzył na mnie z uśmiechem.
- Ślicznie wyglądasz.. 
Po tych słowach moje serce automatycznie zaczęło bić mocniej. Nie słyszałam już tych wszystkich ludzi wokół mnie, tego szumu, zamieszania. W tym momencie słyszałam tylko jego słowa, które powtarzałam sobie w głowie. 
- Dz.. Dziękuję - odpowiedziałam i szybko odwróciłam się by zabrać filiżanki. Byłam speszona, sama nie wiedziałam jak się przy nim zachowywać. 
- Daj pomogę ci - powiedział i wziął jedną szklankę. 
Rozglądałam się szukając Perrie, ale cały czas szłam za lokowatym chłopakiem. 
Zauważyłam Perrie, Justina, Louisa, Nialla, Zayna i Liama siedzących przy jednym stole. Zaskoczyło mnie to trochę. Harry prowadził nas w ich stronę. 
- Hej - powiedziałam, zwracając się do ich wszystkich. 
Odpowiedzieli mi równocześnie.
- Trzymaj Perrie, przyniosłam Ci kawę - powiedziałam, kładąc filiżankę na stolik. 
- Dziękuję 
Każdy z chłopaków miał przed sobą talerz i zajadali się różnymi kanapkami. 
Usiadłam obok siostry. 
- Twoja herbata - powiedział Harry, po czym również położył filiżankę przede mną. Ten chłopak miał coś w sobie. Nie wiem co, lecz imponował mi. Lubiłam jego podejście, poczucie humoru, to w jaki sposób się zachowywał, nie tylko w stosunku do mnie, ale i do wszystkich. 
Rozgadaliśmy się trochę, a była już godzina 8:54.
Za 6 minut miało zacząć się rozpoczęcie.
Po zjedzonym posiłku pozbieraliśmy swoje rzeczy i zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia na wielkie podwórko z drugiej strony szkoły. 
Perrie cały czas się śmiała, rozmawiała z chłopakami, nie brakowało im tematów, a ja tylko słuchałam.
Nie potrafiłam się przed nimi otworzyć, nie lubiłam nawiązywać nowych znajomości.
Przed wyjazdem miałam swoje grono przyjaciół w którym czułam się najlepiej, a teraz muszę się przyzwyczajać i zapoznawać na nowo.

Wyszliśmy na zewnątrz gdzie znajdowało się bardzo duże boisko, na którym odbywały się mecze.
Na środku był rozłożony sprzęt nagłaśniający. Pani dyrektor już tam czekała.
Zajęliśmy miejsca na trybunach i czekaliśmy na przybycie reszty uczniów.
Gdy już wszyscy przyszli wzięła mikrofon i zaczęła mówić.
- Witam Was wszystkich moi kochani. Cieszę się, że znowu się tutaj spotykamy. Poprzedni rok zleciał nam bardzo szybko. Osiągnęliście naprawdę dobre wyniki w egzaminach. Jak wiecie na przedstawieniu, które odbyło się z okazji końca roku szkolnego, było wielu gości z branży muzycznej i nie tylko. Występ wyszedł na prawdę świetnie i dlatego w tym roku otrzymaliśmy wiele nowych propozycji współpracy, co daje wam nieograniczoną ilość nowych możliwości, ale nie o tym chciałam mówić. Serdecznie chciałabym powitać naszych nowych uczniów, pierwszoklasistów cieszymy się, że wybraliście właśnie naszą szkołę. Chcemy abyście nie tylko kształtowali tu swoje umiejętności, ale również uczyli się dobrych manier i kultury. Chciałabym wam powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy w grudniu z okazji Mikołajek odbędzie się świąteczny bal, ale o wszystkich szczegółach poinformujemy was później.
A teraz proszę kilku uczniów z samorządu szkolnego, by oprowadzili pierwszoklasistów po szkole. Podzielcie się na grupy ze względu na profile na które poszliście.
Więc proszę Justin Bieber, weź grupę taneczną, Louis Tomlinson -  śpiew, Zayn Malik - sportową, Niall Horan - instrumentalną, Harry Styles - artystyczną, Liam Payne - dziennikarską, John Wall - teatralną, Daniel Street - fotografia.  .

Perrie's POV
Z Seleną nie byłyśmy w tych samych grupach, ja należałam do grupy wokalnej, a ona do tanecznej. Podeszłam do miejsca, w którym mieliśmy się spotkać i stanęłam z kilkoma dziewczynami, od razu nawiązałam z nimi rozmowę by się poznać, wydawały się bardzo miłe.
- Hej, jestem Perrie. - powiedziałam.
- Hej, ja jestem Leigh-Anne, a to jest Jade. - odpowiedziała.
Obie były bardzo szczupłe. Leigh-Anne była dziewczyną o ciemnej karnacji, miała idealny rząd prostych, białych zębów. Ciemne kręcone włosy opadały na jej ramiona.
Jade była bardzo urocza. Miała brązowe oczy i kasztanowe włosy.
- Jak wam się tutaj podoba? - zapytałam.
- Jest bardzo fajnie, a tobie?
- Też mi się podoba. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Poznałaś już kogoś? - zapytała Jade poruszając znacząco brwiami.
Już miałam jej odpowiedzieć, kiedy do naszej rozmowy wtrącił się nasz 'przewodnik' Louis.
- Teraz już mi nie odmówisz, jeśli spytam się czy mogę Cię oprowadzić. - zwrócił się do mnie z uśmiechem.
Nie odpowiedziałam mu tylko na to lekko się uśmiechnęłam, wracając z powrotem do rozmowy z dziewczynami.
- No widzę, że już poznałaś. - powiedziała Leigh-Anne i zaczęła się śmiać.
- Weź przestań. - powiedziałam ze śmiechem.
- Dobra chodźcie tu wszyscy do mnie, zaraz zaczynamy 'zwiedzanie'. - usłyszałyśmy głos Louis'a.
Chłopak zaczął się kierować w stronę wejścia do szkoły, a cała nasza grupa poszła za nim. Staliśmy w ogromnym holu.
- Po prawej stronie mamy stołówkę, spotykamy się tu codziennie rano przed lekcjami. Obok stołówki jest również cafeterka. Po lewej stronie jest salon z grami, bilardem, telewizją itd. Jak pewnie zauważyliście obok boiska, na którym byliśmy jest park. Na boisku odbywają się mecze, treningi, lekcje wf'u, mamy od tego również dużą hale sportową, która znajduje się przy lewym skrzydle. Przy szatniach od hali jest też siłownia. Na prawym skrzydle znajdują się pokoje dla uczniów, a teraz chodźmy na lewe skrzydło tam są klasy. - mówił chłopak przez cały czas gestykulując.
Zaczęliśmy od zobaczenia klas do przedmiotów ścisłych, potem humanistyczne.
 Nie było tam nic szczególnego, trzyosobowe ławki, duża tablica itd. lecz w niektórych klasach mieliśmy dodatkowo notebooki na ławkach. 
Przeszliśmy cały park, zobaczyliśmy halę sportową, basen, co zajęło nam trochę czasu, a na koniec zostawiliśmy klasy poszczególnych profili.

- To wasza klasa, klasa wokalna. - powiedział Louis, gdy zatrzymaliśmy się przed drewnianymi drzwiami z numerem 73.
Weszliśmy i pierwszym co zauważyliśmy była stojąca na środku duża scena, na której znajdował się sprzęt m.in mikrofony, głośniki, keyboard.
Wszyscy byli zachwyceni tą salą, bo było to coś nowego.
Następnie przeszliśmy do sali tanecznej, gdzie miał być pokaz różnych stylów tańca.
Usiedliśmy na przygotowanych dla nas miejscach, a obok mnie usiadł niestety Louis.
Czekaliśmy na rozpoczęcie show.
- I jak ci się tutaj podoba? - zapytał niespodziewanie brunet.
- Jest fantastycznie. Bardzo mi się podoba, cudowne miejsce. - odpowiedziałam z zachwytem.
- Zostały nam jeszcze sala artystyczna, teatralna, dziennikarska i fotograficzna, która moim zdaniem jest najlepsza, ponieważ jest wypełniona zdjęciami - wspomnieniami tej szkoły.
- Interesujesz się fotografią? - zapytałam nieśmiało
Spojrzał na mnie, po czym opuścił głowę i widać było, że nie chciał mi udzielić odpowiedzi.
Zgasło nagle światło i rozpoczął się występ.
Chłopak siedział zapatrzony w jeden punkt, przedstawienie widać nie interesowało go zbyt bardzo, zastanawiał się, rozmyślał, widziałam, że coś go gryzie.
Zdziwiło mnie to trochę, ponieważ cały czas był przy mnie pozytywny i pewny siebie.

***
Po przedstawieniu wszyscy zaczęli wychodzić.
Szłam za Louis'em, bo nasza grupa miała spotkać się pod następną salą - artystyczną, która była obok.
Wszyscy się już zebrali.
- No więc jesteśmy teraz pod salą artystyczną, dalej mamy dziennikarską, fotograficzną, a na końcu korytarza znajdują się schody do największej sali w tej szkole - teatralnej. Jest to praktycznie ,,teatr".
No więc jeśli chcecie możecie się wszyscy przejść i pooglądać. Zostało nam jeszcze 20 minut do obiadu, a potem wszystkich zapraszam na stołówkę. Dziękuję.
Wszyscy się rozeszli, a ja zostałam jeszcze chwile z nim.
- A ty nie idziesz? - zapytał.
- Ym.. miałam, ale chciałam się Ciebie jeszcze o coś zapytać..
- Pytaj, nie gryzę - powiedział lekko rozbawiony.
- Chciałbyś mi pokazać salę fotograficzną?
- W sensie pytasz czy pójdę z Tobą, bo nie chcesz iść sama, tak? - zapytał retorycznie z uśmiechem
Nic na to nie odpowiedziałam, tylko czułam jak moje policzki się rumienią.
Sala była przedostatnia na korytarzu.
Chłopak podszedł i otworzył mi drzwi, po czym wszedł za mną.
Usłyszałam jak drzwi same się zamykają.
To co ujrzałam było czymś niesamowitym, pierwszy raz widziałam coś takiego.


Sala była wypełniona zdjęciami, tymi aktualnymi i tymi sprzed kilkunastu lat. Było to coś pięknego.
- Więc to jest twoje miejsce, tak? - zapytałam.
- No tak jakby.. Wybrałem ten profil, bo interesuję się fotografią bardzo długo. - posłał mi smutny uśmiech
- Sprawia mi to przyjemność - dodał.
Przeglądałam zdjęcia na ścianach. On stał oparty o biurko i obserwował każdy mój ruch.
Po chwili wstał i słyszałam jego zbliżające się w moją stronę kroki.
Poczułam dłoń na swojej talii. Tym razem nie zareagowałam. Sama do końca nie wiem czemu, ale chłopak wydawał mi się inny niż wczorajszego dnia, kiedy się poznaliśmy. Popatrzyłam w lewo i napotkałam jego wzrok.
Chłopak przez chwilę patrzył na mnie, po czym palcem wskazującym, drugiej ręki pokazał na jedno ze zdjęć.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- To miejsce.. też jest jednym z moich ulubionych. Było to dwa lata temu, w 1 klasie. Wyjazd do LA który jest organizowany co dwa lata. 
Tutaj są chłopcy - pokazał na Niall'a, Harrego, Zayna, Liama i Justina.
- Zawsze sie trzymaliśmy taką ekipą. - dodał, po czym przejechał palcem po nieznanej mi twarzy i opuścił wzrok. 
- A to kto to..? - zapytałam niepewnie.
- To jest Drake.. mój młodszy brat..
- Co się z nim stało? - zadałam kolejne pytanie, tym razem ciszej.
Chłopak podniósł wzrok z ziemi na mnie.
- Rok temu, miał wypadek..
Pozwoliłem mu wsiąść na motor.. 
Zauważyłam, delikatnie napływające łzy w oczach Louisa. Jego głos załamywał się. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Miałam wrażenie, że to zupełnie inny chłopak, niż ten którego wczoraj poznałam, który próbował mnie podrywać i być nachalnym. 
- Skręcając wpadł pod samochód. Widziałem ten wypadek, chciałem mu pomóc, ale nie byłem w stanie. Doznał urazów mózgu i zapadł w śpiączkę.. - kontynuował, cały czas patrząc na mnie. Czułam jak w moich oczach również zbierają się łzy. 
- Był w niej kilka miesięcy, a potem praca serca po prostu.. ustąpiła. 
Opuścił wzrok z powrotem na ziemię, a po jego policzku spłynęła pierwsza łza. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i zmusiłam, żeby znów spojrzał na mnie.
- Ale pamiętaj Louis, nie możesz siebie o to obwiniać.. To nie twoja wina. Czy byś mu pozwolił wsiąść na motor czy nie, on i tak któregoś dnia by na nim pojechał..
- To właśnie z nim stworzyliśmy to miejsce, dlatego tak bardzo lubię tą salę. Od zawsze lubiliśmy robić zdjęcia. Byliśmy ze sobą tak bardzo związani. Dla nas to było jak cofnięcie się w czasie, bo kiedy patrzysz na zdjęcie, momenty z tego wyjazdu, wydarzenia po prostu same wracają.. 
Chłopak położył swoje duże dłonie na moich, które dalej znajdowały się na jego policzkach. 
- Tak bardzo cię przepraszam Perrie, to nie miało tak wyglądać..
- Nie masz za co mnie przepraszać, sama poprosiłam Cię żebyś tutaj ze mną przyszedł.
- Głupio mi, bo nikt mnie nie widział jeszcze w takim stanie. 
Chłopak ściągnął moje i automatycznie swoje dłonie z twarzy. 
- Ale nie musisz kryć swoich uczuć pod maską. Nie musisz udawać kogoś kim nie jesteś. 
- Tak wiem.. - powiedział pocierając ręka swój kark.
- Masz rację i chciałbym cię bardzo przeprosić, za wczorajszy dzień.. Dopiero się poznaliśmy, a już miałaś mnie za idiotę. Nie powinienem..
Może zaczniemy od początku? - dodał. 
Na co szeroko się uśmiechnęłam i przytaknęłam znacząco głową. 
- Jestem Louis - powiedział wyciągając w moją stronę rękę. 
Zaśmiałam się. Również wyciągnęłam dłoń w jego stronę i powiedziałam.
- Ja Perrie.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, kiedy nagle grupka ludzi weszła do sali. 
Puściliśmy swoje dłonie i oboje postanowiliśmy, że już wyjdziemy. 
Znaleźliśmy się już na korytarzu.
- Dobra to chodźmy już na obiad.
Przyspieszyłam kroku, kiedy Louis złapał mnie za rękę..
- Zaczekaj jeszcze chwilę.
Stanęłam w miejscu odwrócona w jego stronę.
- Hmm?
- No bo może po obiedzie wybrałabyś się gdzieś ze mną? - zapytał pewny siebie. 
Patrzyłam na niego, kiedy nagle na moje usta wkradł się uśmiech, po czym dodałam:
- Bardzo chętnie.

Selens's POV
* W tym samym czasie *
Właśnie skończył się pokaz tańca, był na prawdę niesamowity.
Pokazywali wszystkie style tańca, to cudowne że będę mogła nauczyć się ich w tej szkole.
- Teraz chodźmy do szkolnego 'teatru'. Tam odbywają się zawsze wszystkie przedstawienia i spektakle. - usłyszałam za sobą głos Justina.
Zeszliśmy po schodach, skręcając w prawo ujrzeliśmy ogromną scenę i miejsca dla widowni. Ta sala na prawdę wyglądała jak prawdziwy teatr.
Obejrzeliśmy kulisy, Justin pokazał nam gdzie są kostiumy, opowiedział trochę na temat uczenia się ról, mówił nam jak ważna jest wymowa i wczucie się w swoją postać. Znał się na tym, bo mówił, że na koniec roku często go wybierali do przedstawień.
Dziewczyny, które leciały na niego co było widać po ich zachowaniu zadawały mu jeszcze
wiele pytań, byle żeby nie kończył.

***
- I właśnie już musimy kończyć zwiedzanie, mam nadzieję, że Wam się podobało. Jak byście chcieli się dowiedzieć czegoś więcej zawsze możecie przyjść i zapytać, a teraz to na tyle, dziękuję. - powiedział chłopak gdy skończyliśmy oglądać tą salę. - Za 20 minut jest obiad, więc możecie kierować się w stronę stołówki. - dodał.

Zanim dziewczyny wyszły musiały trochę z nim poflirtować, a ja byłam zmęczona tym zwiedzaniem więc stwierdziłam, że jeszcze na chwilę usiądę. Zajęłam jedno z miejsc na widowni.
Wszyscy wyszli, a Justin został na scenie. Podszedł do radia i włączył muzykę.


Zachęcamy włączyć muzykę, dla lepszego efektu :))
Spojrzał na mnie i zaczął iść w moją stronę. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem, a on ukłonił się przede mną i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Zatańczysz? - zapytał z powagą.
Wybuchnęłam śmiechem po czym powiedziałam:
- Ale ja nie umiem tańczyć.
- To Cię nauczę - odpowiedział również się śmiejąc.
- Zanim tu przyjechałem tańczyłem taniec towarzyski przez 3 lata. - dodał.
Chwyciłam jego dłoń.
Po drewnianych schodkach weszliśmy na scenę. Włączony był jeden reflektor, który oświetlał tylko sam środek sceny, światło świeciło prosto na nas.
Justin wyprostował się i położył rękę na moją talię.
Uśmiechnęłam się do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- A teraz krok do tyłu, a potem do przodu. - mówił i pokazywał mi ruchy.
- Raz, dwa, trzy, raz dwa, trzy. - mówił i tańczyliśmy w rytm muzyki.

- O jezu, nadepnęłam Cię, przepraszam. - powiedziałam spięta.
- To była twoja stopa? - odpowiedział śmiejąc się.
- Spokojnie, przecież nic się nie stało. - dodał przyciągając mnie bliżej.
- A teraz obrót - powiedział z uśmiechem i obrócił mnie.


Nie mogłam przestać się śmiać, bawiliśmy się świetnie.
W końcu byłam rozluźniona, nie krępowałam się. Przy nim potrafiłam o wszystkim zapomnieć.
O tym co było i skupić się na tym co jest teraz. W końcu się otworzyłam..


- Ekhem - odchrząknęła dziewczyna stojąca w wejściu do 'teatru'...


***
HEJ KOCHANI!
Przepraszamy, że tak długo nic nie dodawałyśmy :<<
Obiecujemy, że teraz to się zmieni, co prawda będziemy dodawać krótsze rozdziały ale częściej!
Dziękujemy za waszą cierpliwość, mamy nadzieję że rozdział Wam się podoba :))
Zostawiajcie swoje opinie w komentarzach, to dla nas bardzo ważne xx

poniedziałek, 28 października 2013

ROZDZIAŁ 4 - Nowa Szkoła #1

#Teraz w opowiadaniu wszystkie rozmowy teoretycznie prowadzone są po angielsku, ponieważ dziewczyny już znajdują się w Miami.#

Perrie's POV

Wysiadłyśmy z samolotu i odebrałyśmy walizki.
Wychodząc z lotniska spotkałyśmy Justina.
- No to do zobaczenia w szkole. - powiedział i wsiadł do taksówki.
A my szukałyśmy wujka, bo miał być tutaj dziesięć po osiemnastej.
- Dziewczynki! - krzyknął mężczyzna idący w naszą stronę.
- Wujek!
Od razu podbiegł, ucałował nas i mocno wyściskał.
- Jak wy wyrosłyście! Prawie bym Was nie poznał. Jesteście jeszcze ładniejsze niż na zdjęciach z wakacji, które wysłał mi wasz tato. - powiedział.
Wujek Marcel otworzył bagażnik, schował nasze torby i wsiedliśmy do auta.
Ja usiadłam z przodu, a Selena zajęła miejsce z tyłu.
Wujek odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Co u rodziców? - zapytał z tym swoim niesamowicie amerykańskim akcentem.
- No całkiem dobrze, interes się kręci. - powiedziałam.
- A moja mama otworzyła kawiarenkę w centrum miasta. - powiedziała Sel.
- A co u Ciebie? Czym się teraz zajmujesz? - zapytałam.
- Mam sklep z instrumentami 'Music Center' i między innymi wasza szkoła kupowała u mnie sprzęt.
- Tak? Jeju, jak fajnie. - powiedziała siostra.
Wujek Marcel sprzedawał gitary, perkusje do bardzo wielu miejsc. Miał wielką firmę z instrumentami muzycznymi.
- Macie przyjeżdżać do mnie na weekendy! - powiedział
- Jasne wujku, będziemy! Musimy.
Do szkoły jechaliśmy jakieś 10 minut, bo znajdowała się całkiem niedaleko lotniska.

Naszym oczom ukazał się wielki budynek. Na przeciwko niego był trawnik z parkingiem. Z tyłu szkoły, był ogród, ławki, stoliki. Piękny park gdzie zazwyczaj spędzało się czas. Jak również boisko, gdzie odbywały się mecze, lekcje wf'u, treningi.

Podjechaliśmy pod wejście do szkoły.
Czekała już tam na nas starsza kobieta, która za pewnie była dyrektorką.
Włosy miała spięte w koka. Ubrana była w niebieski żakiet i czarne spodnie.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się wokół siebie. Tutaj było przewspaniale. Już jacyś uczniowie się kręcili, zabierali swoje rzeczy. Coraz więcej aut podjeżdżało pod budynek.
- Dzień Dobry - zwrócił się Marcel do dyrektorki.
- Dzień dobry. Witam Marcel. A to są nowe uczennice naszej szkoły..?- odpowiedziała.
- Tak, Dzień Dobry. Nazywam się Perrie Gowards.
- A ja jestem Selena Gowards.
Skinęłyśmy głową z aprobatą.
- Są to moje bratanice. Mieszkały do tego czasu w Polsce.
- O! Mamy kilku Polaków w szkole. - powiedziała z bardzo ciepłym uśmiechem.
- Przepraszam, bo ja się nie przedstawiłam. A więc nazywam się Miranda Gertman i jestem dyrektorkom tej szkoły. Bardzo nam miło, że będziecie się tutaj uczyć.

- Zapraszam do środka, pokażę Wam wasz pokój. - powiedziała kobieta i weszła do szkoły.
Wujek zajął się wyciąganiem naszych walizek z bagażnika, a my poszyłyśmy za nią.
Znalazłyśmy się na wielkim holu. Skręciłyśmy w prawo. Były tam schody, które prowadziły na pierwsze piętro do skrzydła z pokojami.
Po pewnym czasie zatrzymałyśmy się pod pokojem z numerem 693.
Pani Miranda włożyła klucz do dziurki, przekręciła.
- A oto Wasz pokój trzyosobowy. - powiedziała otwierając drzwi.
- Waszą współlokatorką będzie Margaret Wasted, jest rok starsza.
Po prawej stronie znajdowały się dwa łóżka, a obok nich półeczki.
Na przeciwko, pod drugą ścianą było trzecie łóżko i również półeczka obok.
Pokój był w miarę luksusowy. Miałyśmy kanapę, stolik, wielką szafę.
Weszłyśmy i od razu zajęłyśmy dwa duże łóżka.
- Macie walizki - powiedział wujek wchodząc również do naszego pokoju.
- Dziękujemy - odpowiedziałam, za nas obie.
- Dobrze, więc my idziemy, a wy się rozgośćcie. Jutro o godzinie 9 jest rozpoczęcie, wtedy uczniowie ze starszych klas oprowadzą was po szkole. - poinformowała nas dyrektorka.
- Ja idę jeszcze porozmawiać z Panią Mirandą, więc za jakieś 10 minut zejdźcie na dół. - powiedział wujek.
- Dobrze.
Zamknęli drzwi. My siedziałyśmy w ciszy i rozglądałyśmy się po pokoju. Była godzina 18:44.
- No... ciekawe - powiedziałam.
- Co? Co ciekawe? - zapytała Selena, bo chyba nie zrozumiała o co mi chodzi.
- Czy poznamy jakieś dupy. - zaczęłam się śmiać.
- Haha, to co od jutra wyrywamy?
Obie wybuchłyśmy nieopanowanym śmiechem.
Tą dobrą atmosferę przerwała nam, wchodząca do pokoju rudowłosa dziewczyna.
- Hej - zwróciłam się do niej.
- Hej - odpowiedziała cicho.
- Jestem Perrie, a to moja siostra Selena.
Na to nic nie odpowiedziała tylko, zaczęła wypakowywać swoje rzeczy.
- A ty jesteś Margaret, prawda? - zapytała Selena.
Pokiwała potakująco głową. Była cicha, nieśmiała.
Bardzo skryta.
Wzięłam tylko do ręki mojego iPhone i popatrzyłam znacząco na siostrę.
Ona również wstała i podeszła do drzwi.
Wychodząc powiedziałam do rudowłosej.
- Będziesz w pokoju?
- Tak
- To zostawimy tutaj klucz.
Zamknęłam drzwi i zaczęłyśmy iść korytarzem.
- Jaka ona jest dziwna.- powiedziała Selena.
- Dziwna? Czemu? Wydaje mi się, że bardziej skryta i zamknięta w sobie, ale może po pewnym czasie się otworzy. Nie znamy, to nie oceniajmy.
- Masz rację. - odpowiedziała.
Zeszłyśmy po schodach i wyszłyśmy na dwór. Nasz wujaszek stał przy swoim aucie.
Podeszłyśmy do niego.
- To do zobaczenia dziewczyny. - powiedział i nas przytulił.
- Do zobaczenia. - powtórzyła Selena.
- Pamiętajcie na weekendy macie do mnie przyjeżdżać.
- Tak, tak pamiętamy. - powiedziałam.
- I jakby coś się działo to możecie do mnie zadzwonić.
- Tak, wiemy.
- A jeśli...
- Damy radę, nie martw się. - nie pozwalając mu skończyć powiedziała Selena.
- Dobrze, uważajcie na siebie. - powiedział po czym jeszcze raz nas przytulił i wsiadł do auta.
Gdy odjeżdżał jeszcze przez chwilę mu machałyśmy a następnie weszłyśmy do szkoły.
Zaczęłyśmy kierować się na górę, gdzie znajdował się nasz pokój.
Szłyśmy po schodach i mijałyśmy różnych uczniów.
Widać, że w tej szkole była mieszanka z całego świata, bo po drodze natknęłyśmy się na Japończyka, a przy pokoju zobaczyłyśmy Murzynkę.
Wszyscy przez cały czas byli uśmiechnięci, radośni.
Zupełnie coś innego niż w Polsce.
Selena otworzyła drzwi i weszłyśmy do pokoju.
Zastałyśmy tam Margaret, która siedziała i czytała książkę.
 Podniosła głowę i spojrzała na nas. Po czym znów wróciła do czytania.
Selena wyjęła swoje słuchawki i na chwilę się położyła.
Ja zaczęłam rozpakowywać moją walizkę do końca, kiedy już skończyłam wyjęłam ręcznik oraz żel do mycia i poszłam pod prysznic.

Selena's POV
Po pewnym czasie spojrzałam na zegarek w moim iPhone. Była godzina

Zauważyłam, że Perrie dalej jest w łazience i chyba suszyła włosy. Margaret dalej była pochłonięta czytaniem. Usłyszałam jakieś głosy dochodzące z dołu.
- Taak! Jest! Kurwa! Tak! Gooooooooool
Widziałam, że Margaret też to usłyszała, popatrzyłam na nią pytająco.
- To jest tutaj normalne. - powiedziała.
Zauważyła, że nie zrozumiałam.
- Chłopcy oglądają mecz. Bardzo często się coś tutaj dzieje. Musisz się przyzwyczaić.
Jak nie mecz to x-box, cinect. W pokojach robią imprezy. - dodała patrząc w tekst książki.
Faktycznie.. nie byłam przyzwyczajona do tego typu rzeczy, lecz podobało mi się to. U nas było spokojnie. Nie chodziłyśmy raczej na imprezy. Rodzice za bardzo się o nas martwili.
- Ciekawie tutaj macie. Ale dzięki..
- Za co? - spojrzała na mnie zielonymi oczami i czekała aż jej odpowiem.
- Za to, że mi coś powiedziałaś na temat. A po za tym ostatnio bardzo mało się odzywasz.
Możesz nam ufać. Jesteśmy z Perrie otwarte na nowe znajomości.
Delikatnie się uśmiechnęła i wróciła do czytania.
Ta dziewczyna wydawała się bardzo miła. Była skryta.. sama nie wiedziałam czy jej mogę ufać, ale chciałam ją bliżej poznać.
Po pewnym czasie stwierdziłam, że pójdę się rozejrzeć po szkole.
Wstałam z łóżka. Schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam otwierać drzwi. Wyszłam z pokoju.
Szłam w stronę schodów, po których wcześniej wchodziłyśmy. Margaret miała rację, dużo się tutaj działo. Z jednego pokoju słyszałam jakieś krzyki, z drugiego głośną muzykę. Myślałam, że w szkołach tak nie może być. Ale najwyraźniej tutaj nauczyciele chcą, aby uczniowie czuli się jak najlepiej. Nie było ani ciszy nocnej, ani nic z takich rzeczy. Uczniowie mieli tutaj swobodę. Nauczyciele, dyrekcja.. wszyscy traktowali ich jak dorosłych ludzi, a nie wszyscy byli pełnoletni.
Starałam się iść za głosami, które dochodziły z dołu. W holu było pusto. Zauważyłam korytarz który prowadził do pomieszczenia, w którym zazwyczaj uczniowie spędzali wieczory i czas wolny.
- Gooool! - znowu usłyszałam wrzaski zza drzwi, które były lekko uchylone.
Wzięłam głęboki wdech i dłońmi delikatnie popchnęłam drewnianą powierzchnię.
Ujrzałam grupkę chłopaków siedzących na białej kanapie.
Było ich dokładnie 5. Zrobiłam jeszcze jeden krok i przeszłam przez próg drzwi.
Wtedy już wszystkie pary oczu były skupione na mnie.
- O Sel! - krzyknął jeden z chłopaków. Zobaczyłam, że idzie w moim kierunku. Był to Justin.
Podszedł i stanął obok mnie.
- Słuchajcie chłopaki, to jest moja koleżanka Selena, ta o której wam opowiadałem - powiedział spoglądając na mnie, dodając przy tym delikatny uśmiech.
- A to jest Liam, Niall, Harry i Zayn. - powiedział, po kolei wskazując na każdego z nich.
Zauważył, że jestem trochę zmieszana, dlatego objął mnie ramieniem, aby dodać mi otuchy.
Nie spodziewałam się tego, ale ten gest z jego strony był bardzo miły. Na ogól nie mam zbyt dużej bliskości z chłopakami, bo jestem dość nieśmiała w stosunku do nich.
- Zostaniesz z nami? - zapytał.
- N.. Nie.. Nie będę wam przeszkadzać. Po za tym Perrie może mnie szukać. - mówiąc to spuściłam wzrok na ziemię zakładając przy tym kosmyk moich włosów za ucho.
- Na pewno da sobie radę - odpowiedział, spuszczając dłoń z moich ramion na talię i prowadząc mnie w stronę kolegów.
Usiadłam pomiędzy Harrym, a Justinem...


Perrie's POV
Wyszłam z łazienki.
Wyciągnęłam z walizki szary dres i białą koszulkę.
Naciągnęłam spodnie, przełożyłam bluzkę przez głowę, a włosy zostawiłam rozpuszczone i swobodnie opadające na moje ramiona.
Dziewczyn nie było w pokoju dlatego postanowiłam, że pójdę ich poszukać.
Klucze leżały na szafce, wzięłam je i wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i przekręciłam w nich klucz. Schowałam go do kieszeni i ruszyłam przed siebie.
Szłam korytarzem i rozglądałam się.
Nagle z pokoju numer 696 wyszedł wysoki brunet. Miał na sobie czarne spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawem, która odsłaniała jego wytatuowanie i umięśnione ręce. Chłopak dziwnie mi się przyglądał, dlatego uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Odwzajemnił uśmiech. Zaczął iść w moim kierunku.
- Cześć - odezwał się jako pierwszy.
- Hej.. - odpowiedziałam.
- Jestem Louis. - powiedział i wystawił rękę w geście przywitania.
- A ja Perrie - odpowiedziałam i delikatnie ją chwyciłam.
Brunet nie spuszczał ze mnie wzroku. Trochę się zestresowałam. Czułam jak moje policzki nabierają koloru czerwonego. Opuściłam głowę. Louis podszedł bliżej, a ja automatycznie się cofnęłam.
- Chyba się mnie nie boisz? - zapytał retorycznie, po czym na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
- Nie..
- To dobrze - powiedział i odwrócił się w przeciwnym kierunku.
- A może Cię oprowadzić po szkole? - dodał znów spoglądając  w moją stronę.
- Nie dziękuję. Może następnym razem, bo aktualnie szukam mojej siostry.
- Okej. - odpowiedział i odszedł.

Zeszłam na dół i znajdowałam się już na środku holu. Nie wiedziałam, gdzie się podziała Selena i Margaret.
Skręciłam w krótki korytarzyk, na którego końcu znajdowały się drzwi.
Usłyszałam głos Seleny. Nacisnęłam klamkę. Ujrzałam wielki pokój z barkiem, przy którym siedzieli ludzie, głośniki z których wydobywała się lekko pogłośniona muzyka i kanapa na której zauważyłam śmiejącą się Selene, pomiędzy dwoma chłopakami.
Pozostałych trzech siedziało na fotelach.
Podeszłam bliżej i znajdowałam się za kanapą.
- Sel tutaj jesteś. Szukałam Cię!
Automatycznie jej głowa się odwróciła. Zerwała się na nogi i patrzyła z przerażeniem.
Chłopcy również się odwrócili, by zrozumieć reakcję mojej siostry.
- Perrie! Przepraszam.. a.. ale..
- Spokojnie! Przecież nic się nie stało - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
Widziałam, że trochę się zdenerwowała, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- O, hej Justin - powiedziałam przerywając tą niezręczną chwilę ciszy.
- Hej Perrie, może do nas dołączysz?
Zaproponował, po chwili trochę zmarszczył czoło, a jego wzrok powędrował obok mnie.
Poczułam obejmującą mnie dłoń w talii.
Odwróciłam głowę i zauważyłam Louis'a.
Co on do cholery robi?! Poznałam gościa jakieś pięć minut temu!
Spojrzałam na niego z dezaprobatą, na co on tylko drwiąco się uśmiechnął.
Chwyciłam jego dużą dłoń i ściągnęłam z moich bioder. Lekko się oburzył, ale już jej tam nie położył.
- Nie... siedzcie tutaj ja idę się położyć - odpowiedziałam wahając się i patrząc na Justina. Odwróciłam się w stronę Louis'a. Wymijając go, lekko szturchnęłam go ramieniem.
Obejrzał się za mną i delikatnie oblizał swoje usta.
Po czym dołączył do reszty chłopaków i mojej siostry.

Selena's POV
Dobrze czułam się w ich towarzystwie. Zbyt wiele nie mówiłam, ale dużo się śmiałam, bo Liam zawsze musiał coś skomentować w pozytywny sposób.
Louis przedstawił mi się i usiadł koło Niall'a.
Mecz skończył się koło godziny 00.
Już nikogo nie było, oprócz nas w pomieszczeniu.
Powoli zaczęliśmy się zbierać.
Popcorn był na całej podłodze. Puste butelki na stolikach.
- Dobra to my lecimy do pokoju, bo ja jeszcze pod prysznic muszę skoczyć - powiedział Liam mówiąc również za Niall'a.
- Na razie! Do jutra - dodał, zanim przekroczył próg drzwi, a zaraz za nim zrobił to samo Niall.
Harry zaczął zbierać puste butelki i wyrzucać je do kubła.
Ja ścierką przecierałam stolik.
Po pewnym czasie rozejrzałam się po pokoju i już nikogo tutaj nie było oprócz mnie i lokowatego chłopaka.
- Zwinęli się, jak zwykle! Co za frajerzy, nigdy im się nie chce sprzątać - powiedział żartobliwie, wrzucając po kolei pudełka po popcornie do kosza.
Czułam jego wzrok na moim ciele.
Podniosłam głowę lekko do góry, dalej trzymając ścierkę w ręku i ujrzałam jego idealny rząd, białych zębów.
- Dziękuję, że chociaż ty mi pomogłaś - powiedział ściszając ton.
- Nie ma sprawy - wydusiłam z siebie.
Kiedy już skończyłam, ścierkę odłożyłam na miejsce.
Harry stał przy drzwiach i się rozglądał czy wszystko było już wyczyszczone.
- Chodź.
Wyszłam z pokoju na mały korytarzyk.
Chłopak jeszcze raz się rozejrzał, po czym zgasił światło i zamknął drzwi.
Szłam obok niego. Była niezręczna chwila ciszy, kiedy nagle odzyskałam głos.
- A ty? Skąd jesteś? - zapytałam.
- Z Hiszpanii przyleciałem z Louis'em. - odpowiedział.
- To jest nasz drugi rok w tej szkole. - dodał.
Popatrzyłam na niego pytająco.
- Jesteśmy kuzynami.
- Am..
Znaleźliśmy się już na górze. Szliśmy jeszcze przez krótki korytarz który prowadził do mojego pokoju.
Zatrzymałam się pod numerem 693.
Stanęłam na przeciwko niego.
- To do..
- Selena.. - zaczął, przerywając mi pożegnanie.
Jego wzrok nie schodził z mojej twarzy.
- Nie musisz się nas bać.. Bardzo się cieszę, że mogłem Cię poznać.
Złapał mnie za rękę i delikatnie musnął ustami jej zewnętrzną część.
- Dobranoc.
Zrobił dwa kroki do tyłu, dalej nie spuszczając ze mnie wzroku, zanim odwrócił się przez lewe ramię, podchodząc do swoich drzwi od pokoju 696.
Nacisnął klamkę i zniknął z mojego punktu widzenia.
Kiedy weszłam do siebie, zauważyłam, że dziewczyny śpią.
Ściągnęłam buty i opadłam bezwładnie na łóżko.
Próbując wszystko sobie poukładać w głowie.

***
Jak 4 rozdział kochani? Podoba Wam się?
AHA! I co myślicie o nowym wyglądzie?
Proszę oceniajcie :) Ostatnio było tylko 5 komentarzy.
Nie wiemy czy jest sens to pisać. Więc podsyłajcie innym naszego bloga.
Jesteśmy bardzo wdzięczne wiernym czytelnikom, którzy zawsze z nami są.
Dziękujemy!

niedziela, 13 października 2013

ROZDZIAŁ 3 - Podróż

 Selena's POV
- Em.. przepraszam? - powiedziałam do niego.
Chłopak słuchał muzyki więc nie usłyszał.
Odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Wtedy zauważył, że znacząco się na niego patrzę.
Wyciągnął z uszu słuchawki.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to na pewno twoje miejsce?
Brunet zaczął szukać czegoś w torbie.
- Ponieważ na naszym bilecie jest napisane 136, 137.
A to są miejsca 136 i 137.
Zauważyłam, że on również w ręce trzyma swój bilet.
- Jeju, bardzo przepraszam! - powiedział zaskoczony i zaczął szybko zabierać swoje rzeczy.
- Moje miejsce to 138. Musiało mi się coś pomieszać - tłumaczył.
- Nic się nie stało, na prawdę - odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak był wysoki. Ubrane na sobie miał dżinsy i czerwoną koszulę w kratę.
Założył przez ramię swoją czarną torbę z nike i usiadł za nami. Dodając:
- Na prawdę, jeszcze raz bardzo przepraszam.
Na to tylko rzuciłam mu szeroki uśmiech i zaczęłam chować rzeczy podręczne na górną półkę.
 - Proszę zająć swoje miejsca! - mówiły stewardessy.
Perrie siedziała przy oknie, ja obok.
Miejsca w całym samolocie były podwójne. 
Samolot był gotowy by wystartować.
Stresowałam się, ponieważ pierwszy raz leciałam.
Powoli zaczął się wznosić.
Po pewnym czasie naszym oczom ukazała nam się piękna panorama Warszawy.
- Jeju, jak pięknie - powiedziała Perrie.
- No.. cudownie.
Zaczęłam szukać w torbie swojego aparatu.. Nie mogłam, nie upamiętnić tak niesamowitego widoku.
Wyjęłam moją lustrzankę nikon d5100 którą z siostrą nazwałyśmy Joe.
Tak, tak.. nasz aparat ma imię.
Usiadłam bokiem na fotelu i skierowałam obiektyw w stronę małego okienka.
Zrobiłam parę ujęć i kątem oka zauważyłam, że chłopak za nami robi to samo.
Spojrzałam na niego i zwróciłam uwagę, że ma ten sam aparat.
Widać, on również interesuje się fotografią
- pomyślałam.
Ja uwielbiałam to od dziecka. Za każdym razem mówiłam mamie, że to ja
chcę robić zdjęcia na różnych wspólnych wyjazdach, wycieczkach.
Chłopak również to zauważył i sympatycznie się uśmiechnął.
Schowałam aparat do torby i wyjęłam moją ulubioną książkę
„The Green Mile" - Stephena Kinga.
Perrie wyciągnęła słuchawki i obie zajęłyśmy się sobą.

***
Po godzinie czasu, zwróciłam uwagę, że Perrie zasnęła. Stwierdziłam, że również spróbuję zasnąć.
Włożyłam do książki kolorową zakładkę, aby wiedzieć na jakiej stronie skończyłam.
Położyłam ją na małą półeczkę, która była przede mną.
Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.


***
Selena, Selena..
Poczułam, jak ktoś mnie szturcha za ramię.
Delikatnie otworzyłam oczy i zauważyłam już nie śpiącą Perrie.
Selena, chcesz coś do picia? - zapytała.
Spojrzałam w lewo i stała tam młoda stewardessa z wózkiem, na którym znajdowały się
różne napoje, ekspres do kawy.
- Ym.. no to ja poproszę kawę cappuccino - zwróciłam się do niej zaspanym głosem.
- Ja również - dodała Perrie.
Kobieta zajęła się robieniem kawy.
- Jak się spało? - zapytała siostra.
- A dobrze, dobrze - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
- A tobie?
- No.. w miarę, ale kark mnie boli, bo twardo tutaj. - zaśmiała się.
Stewardessa podała nam kawy i poszła dalej.
- A tak w ogóle to ile spałyśmy? Która jest godzina? - zapytałam.
- Z jakieś 3,5 godziny? Bo jest 13:53.
- Tak długo? Jeju..
- Ja byłam zmęczona, bo prawie całą noc nie spałam. - odpowiedziała.
- To czekaj w Nowym Yorku, o której będziemy?
- O 19 naszego czasu. Ale tam będzie mniej więcej 13. To od razu pójdziemy coś zjeść, bo mamy dwie godziny czasu, między jednym, a drugim lotem.
- Aha, no dobra.. no to na lotnisku pójdziemy gdzieś tam do restauracji.
 
Niestety, ale nie miałyśmy bezpośredniego lotu do Miami.
Musiałyśmy w NY się przesiąść w kolejny samolot.
I już stamtąd będziemy lecieć nie całe 3 godziny na Florydę.


Piłyśmy kawę, rozmawiałyśmy, przeglądałyśmy różne czasopisma i tak jakoś minęła następna godzina.
Zastanawiałyśmy się jak tam będzie, co nowego się wydarzy, czy poradzimy
sobie z przyzwyczajeniem się do innego języka.
Jak to wszystko będzie wyglądać, kogo poznamy, czy damy radę z angielskim.
W końcu będziemy musiały posługiwać się nim na co dzień.
Raczej nigdy nie miałyśmy z nim problemu, bo obie w Warszawie chodziłyśmy do szkoły
z rozszerzonym angielskim. Jak i również bardzo często tato nas zabierał
do swojej siostry, naszej cioci do Londynu, która mieszkała tam od 20 lat.
Tak więc powoli zapominała Polskiego i trzeba było się jakoś z nią dogadać.
Lecz.. jednak stres był. Bo teraz mamy tam mieszkać. Zostać na długo.
Ale mam nadzieję, że damy radę.

Nie miałyśmy nic do roboty. 9 godzin lotu to bardzo długo.
Więc, Perrie stwierdziła, że znów spróbuje zasnąć, bo musiała nadrobić nockę.
Ja wyciągnęłam jeszcze moją książkę. Zaczęłam czytać dalej, lecz po pewnym czasie u mnie również
zmęczenie wzięło górę.

***

Obudził mnie głos, wydobywający się z głośników.
Prosimy zapiąć pasy i przygotować się do lądowania.
Otworzyłam oczy i sprawdziłam czy Perrie się przebudziła.
Szturchnęłam ją, a ona tylko mruknęła.
- Perrie, będziemy lądować, zapinaj pasy - powiedziałam.
Popatrzyła na mnie zaspana i zrobiła to, co powiedziałam.
Samolot zaczął przygotowywać się do lądowania.
Spojrzałam przez okno i ujrzałam piękny Nowy York.
Wyjęłam szybko aparat i kolejne zdjęcie trafiło do mojej kolekcji.


Zaczęliśmy lądować.
Byliśmy coraz niżej.
Po chwili czułam, jak już znajdujemy się na ziemi.
Kiedy już się zatrzymaliśmy, wszyscy zaczęli bić brawo, ponieważ szczęśliwie dolecieliśmy.
Zbierałyśmy swoje rzeczy.
Wyciągnęłam z górnej półki kurtki i torby.
Zaczęłyśmy powoli kierować się w stronę wyjścia.
Wszyscy pasażerowie się pchali, by jak najszybciej się wydostać na dwór.
W końcu nam również się udało.
Następnie podeszłyśmy do punktu odbioru bagaży.
- O są nasze walizki - powiedziała Perrie.
Ja wzięłam swoją różową walizkę w serduszka, a Perrie swoją czarną w kwiatki.
Miałyśmy jeszcze te dwie godziny do następnego samolotu, więc stwierdziłyśmy, że rozglądniemy się
za jakimś obiadem. Tutaj była teraz godzina 13.
Chodząc po całym lotnisku zauważyłyśmy niewielką restaurację ,,New York".
Weszłyśmy i zajęłyśmy jakieś miejsca.
Podszedł do nas kelner.
- Good Morning. Are you ready to order?
- Good Morning. Yes, we are.
- What would you like?
- Poprosimy więc dwa razy spaghetti. - odpowiedziałyśmy.
- Coś do picia?
- Nie dziękujemy.
Kelner zapisał to na karteczce i odszedł.
Czekałyśmy na zamówienie.
- Jeju, dziwnie tak po angielsku.. ale czas zacząć się przyzwyczajać. - powiedziałam.
- No.. racja. Ale bardzo mi się tutaj podoba. Nie tęsknię za domem. Fajnie, że w końcu mogłyśmy
gdzieś wyjechać same. Bardzo się cieszę, że rodzice nas puścili i nam zaufali. - powiedziała Pezz.
- Ja również się bardzo cieszę. Jestem prze szczęśliwa. Wokół pełno ludzi, którzy nie znają polskiego, możemy się tylko dogadać po angielsku. To jest świetne. Bo w końcu spełniamy swoje marzenia, tak? Zawsze chciałyśmy się tutaj znaleźć. W Ameryce. Bo dobrze wiedziałyśmy, że tylko tutaj możemy coś osiągnąć.
- Tak, tak.. Ja dalej nie mogę w to uwierzyć, że jesteśmy w NY. A za jakieś nie całe 2 godziny będziemy już w drodze do Miami.
Rozmowę przerwał nam kelner przynoszący posiłki.
- Thank you.
- Thank you.
- Mm.. wygląda smakowicie.
- No
Obie zaczęłyśmy jeść, bo byłyśmy bardzo głodne.
Po skończonym posiłku, zapłaciłyśmy rachunek i udałyśmy się na odprawę.
Po raz kolejny musiałyśmy oddać bagaże i pokazać dokumenty.

Była godzina 14:48, do odlotu zostało 12 minut.
Kierowałyśmy się już w stronę samolotu.
Weszłyśmy. Miejsca były potrójne. Zajęłyśmy dwa z nich, a trzecie obok mnie było wolne.
Pod siedzenia dałyśmy nasze torby podręczne.
Schyliłam się jeszcze w poszukiwaniu mojej książki.
Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam w oddali idącego tego samego chłopaka, który wcześniej zajął moje miejsce.
- Perrie... - powiedziałam szeptem.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Zobacz..
Od razu spojrzała przed siebie i zrozumiała o co mi chodzi.
Chłopak był coraz bliżej. Obie byłyśmy bardzo zdziwione.
Patrzył na swój bilet poszukując miejsca.
On również zwrócił uwagę na nas.
-Hej. - powiedział chłopak siadając obok mnie.
- Jaki dziwny zbieg okoliczności - dodał.
Tak bardzo chciało mi się śmiać.
- Hej - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- No bardzo dziwny. - powiedziała Perrie, śmiejąc się.
- Jestem Justin. - przedstawił się brunet.
- Ja jestem Selena, a to moja siostra Perrie.
Podałam mu rękę. Moja siostra zrobiła to samo.
- Musicie lecieć do Miami, jak po raz kolejny się spotykamy. - powiedział.
- Tak. Nasz wujek tam mieszka. I od jutra wybieramy się do szkoły.
- A ty? Co będziesz robić w Miami? - dodała Perrie.
- Ogólnie to z rodzicami mieszkałem tam przez 2 lata, lecz potem wybrałem szkołę z internatem. A na wakacje byłem u dziadków w Polsce.
No i teraz druga liceum.
- Tak? I jak ci się podoba?
- Jest na prawdę wspaniale. Zupełnie inaczej niż w Polsce.
Jeszcze mogę się tam spełniać muzycznie, bo chodzę do Szkoły Artystycznej.
Na te słowa popatrzyłyśmy się na siebie z Perrie, zastanawiając się ile takich szkół jest w Miami.
- Coś nie tak? - zauważając naszą reakcję, zapytał.
- No, bo.. wujek nam również załatwił Szkołę Artystyczną z internatem.
- Oo! Jak miło. W Miami, jest tylko jedna taka szkoła.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- No widzisz zaczęło się od pomylenia miejsca w samolocie, a skończyło na wspólnej szkole. - powiedziałam.
- Zobaczycie spodoba Wam się tam. A jak z Waszym angielskim?
- Nie mamy z nim problemu, bo przez całe życie miałyśmy z nim kontakt.
Tutaj ciocia mieszka za granicą, tutaj gimnazjum z rozszerzonym językiem, więc radzimy sobie.
- No to dobrze. Dacie radę w takim razie. - odpowiedział.

Chłopak był cały czas uśmiechnięty. Bardzo pozytywny, rozgadany, dlatego połowę drogi przegadaliśmy.
Poopowiadał nam o szkole. Jak to wszystko wygląda. Jak tam jest. Później trochę pospałyśmy, poczytałyśmy znowu magazyny i zleciało.

#Jeśli dialog w opowiadaniu zaczyna się po angielsku, a dalej jest po polsku to znaczy, że teoretycznie rozmowa dalej jest prowadzona po angielsku.#

***

PRZEPRASZAMY, ŻE TAK DŁUGO MUSIELIŚCIE CZEKAĆ!
Na prawdę. Ale prosimy o trochę wyrozumiałości, bo aktualnie jesteśmy w drugiej
gimnazjum i mamy pełno nauki.
Ale mamy nadzieję, że pomimo wszystko z nami zostaniecie i dalej będziecie czytać.
Postaramy się dodawać szybciej rozdziały.
I co myślicie o 3? Podoba Wam się? Dziewczyny dadzą radę w nowej szkole?
Piszcie co sądzicie w komentarzach i cierpliwie czekajcie na 4! A my się postaramy dodać jak najszybciej.
Dziękujemy za te wszystkie wyświetlenia. Jesteście wspaniali.
Kochamy Was!