niedziela, 13 października 2013

ROZDZIAŁ 3 - Podróż

 Selena's POV
- Em.. przepraszam? - powiedziałam do niego.
Chłopak słuchał muzyki więc nie usłyszał.
Odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Wtedy zauważył, że znacząco się na niego patrzę.
Wyciągnął z uszu słuchawki.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to na pewno twoje miejsce?
Brunet zaczął szukać czegoś w torbie.
- Ponieważ na naszym bilecie jest napisane 136, 137.
A to są miejsca 136 i 137.
Zauważyłam, że on również w ręce trzyma swój bilet.
- Jeju, bardzo przepraszam! - powiedział zaskoczony i zaczął szybko zabierać swoje rzeczy.
- Moje miejsce to 138. Musiało mi się coś pomieszać - tłumaczył.
- Nic się nie stało, na prawdę - odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak był wysoki. Ubrane na sobie miał dżinsy i czerwoną koszulę w kratę.
Założył przez ramię swoją czarną torbę z nike i usiadł za nami. Dodając:
- Na prawdę, jeszcze raz bardzo przepraszam.
Na to tylko rzuciłam mu szeroki uśmiech i zaczęłam chować rzeczy podręczne na górną półkę.
 - Proszę zająć swoje miejsca! - mówiły stewardessy.
Perrie siedziała przy oknie, ja obok.
Miejsca w całym samolocie były podwójne. 
Samolot był gotowy by wystartować.
Stresowałam się, ponieważ pierwszy raz leciałam.
Powoli zaczął się wznosić.
Po pewnym czasie naszym oczom ukazała nam się piękna panorama Warszawy.
- Jeju, jak pięknie - powiedziała Perrie.
- No.. cudownie.
Zaczęłam szukać w torbie swojego aparatu.. Nie mogłam, nie upamiętnić tak niesamowitego widoku.
Wyjęłam moją lustrzankę nikon d5100 którą z siostrą nazwałyśmy Joe.
Tak, tak.. nasz aparat ma imię.
Usiadłam bokiem na fotelu i skierowałam obiektyw w stronę małego okienka.
Zrobiłam parę ujęć i kątem oka zauważyłam, że chłopak za nami robi to samo.
Spojrzałam na niego i zwróciłam uwagę, że ma ten sam aparat.
Widać, on również interesuje się fotografią
- pomyślałam.
Ja uwielbiałam to od dziecka. Za każdym razem mówiłam mamie, że to ja
chcę robić zdjęcia na różnych wspólnych wyjazdach, wycieczkach.
Chłopak również to zauważył i sympatycznie się uśmiechnął.
Schowałam aparat do torby i wyjęłam moją ulubioną książkę
„The Green Mile" - Stephena Kinga.
Perrie wyciągnęła słuchawki i obie zajęłyśmy się sobą.

***
Po godzinie czasu, zwróciłam uwagę, że Perrie zasnęła. Stwierdziłam, że również spróbuję zasnąć.
Włożyłam do książki kolorową zakładkę, aby wiedzieć na jakiej stronie skończyłam.
Położyłam ją na małą półeczkę, która była przede mną.
Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.


***
Selena, Selena..
Poczułam, jak ktoś mnie szturcha za ramię.
Delikatnie otworzyłam oczy i zauważyłam już nie śpiącą Perrie.
Selena, chcesz coś do picia? - zapytała.
Spojrzałam w lewo i stała tam młoda stewardessa z wózkiem, na którym znajdowały się
różne napoje, ekspres do kawy.
- Ym.. no to ja poproszę kawę cappuccino - zwróciłam się do niej zaspanym głosem.
- Ja również - dodała Perrie.
Kobieta zajęła się robieniem kawy.
- Jak się spało? - zapytała siostra.
- A dobrze, dobrze - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
- A tobie?
- No.. w miarę, ale kark mnie boli, bo twardo tutaj. - zaśmiała się.
Stewardessa podała nam kawy i poszła dalej.
- A tak w ogóle to ile spałyśmy? Która jest godzina? - zapytałam.
- Z jakieś 3,5 godziny? Bo jest 13:53.
- Tak długo? Jeju..
- Ja byłam zmęczona, bo prawie całą noc nie spałam. - odpowiedziała.
- To czekaj w Nowym Yorku, o której będziemy?
- O 19 naszego czasu. Ale tam będzie mniej więcej 13. To od razu pójdziemy coś zjeść, bo mamy dwie godziny czasu, między jednym, a drugim lotem.
- Aha, no dobra.. no to na lotnisku pójdziemy gdzieś tam do restauracji.
 
Niestety, ale nie miałyśmy bezpośredniego lotu do Miami.
Musiałyśmy w NY się przesiąść w kolejny samolot.
I już stamtąd będziemy lecieć nie całe 3 godziny na Florydę.


Piłyśmy kawę, rozmawiałyśmy, przeglądałyśmy różne czasopisma i tak jakoś minęła następna godzina.
Zastanawiałyśmy się jak tam będzie, co nowego się wydarzy, czy poradzimy
sobie z przyzwyczajeniem się do innego języka.
Jak to wszystko będzie wyglądać, kogo poznamy, czy damy radę z angielskim.
W końcu będziemy musiały posługiwać się nim na co dzień.
Raczej nigdy nie miałyśmy z nim problemu, bo obie w Warszawie chodziłyśmy do szkoły
z rozszerzonym angielskim. Jak i również bardzo często tato nas zabierał
do swojej siostry, naszej cioci do Londynu, która mieszkała tam od 20 lat.
Tak więc powoli zapominała Polskiego i trzeba było się jakoś z nią dogadać.
Lecz.. jednak stres był. Bo teraz mamy tam mieszkać. Zostać na długo.
Ale mam nadzieję, że damy radę.

Nie miałyśmy nic do roboty. 9 godzin lotu to bardzo długo.
Więc, Perrie stwierdziła, że znów spróbuje zasnąć, bo musiała nadrobić nockę.
Ja wyciągnęłam jeszcze moją książkę. Zaczęłam czytać dalej, lecz po pewnym czasie u mnie również
zmęczenie wzięło górę.

***

Obudził mnie głos, wydobywający się z głośników.
Prosimy zapiąć pasy i przygotować się do lądowania.
Otworzyłam oczy i sprawdziłam czy Perrie się przebudziła.
Szturchnęłam ją, a ona tylko mruknęła.
- Perrie, będziemy lądować, zapinaj pasy - powiedziałam.
Popatrzyła na mnie zaspana i zrobiła to, co powiedziałam.
Samolot zaczął przygotowywać się do lądowania.
Spojrzałam przez okno i ujrzałam piękny Nowy York.
Wyjęłam szybko aparat i kolejne zdjęcie trafiło do mojej kolekcji.


Zaczęliśmy lądować.
Byliśmy coraz niżej.
Po chwili czułam, jak już znajdujemy się na ziemi.
Kiedy już się zatrzymaliśmy, wszyscy zaczęli bić brawo, ponieważ szczęśliwie dolecieliśmy.
Zbierałyśmy swoje rzeczy.
Wyciągnęłam z górnej półki kurtki i torby.
Zaczęłyśmy powoli kierować się w stronę wyjścia.
Wszyscy pasażerowie się pchali, by jak najszybciej się wydostać na dwór.
W końcu nam również się udało.
Następnie podeszłyśmy do punktu odbioru bagaży.
- O są nasze walizki - powiedziała Perrie.
Ja wzięłam swoją różową walizkę w serduszka, a Perrie swoją czarną w kwiatki.
Miałyśmy jeszcze te dwie godziny do następnego samolotu, więc stwierdziłyśmy, że rozglądniemy się
za jakimś obiadem. Tutaj była teraz godzina 13.
Chodząc po całym lotnisku zauważyłyśmy niewielką restaurację ,,New York".
Weszłyśmy i zajęłyśmy jakieś miejsca.
Podszedł do nas kelner.
- Good Morning. Are you ready to order?
- Good Morning. Yes, we are.
- What would you like?
- Poprosimy więc dwa razy spaghetti. - odpowiedziałyśmy.
- Coś do picia?
- Nie dziękujemy.
Kelner zapisał to na karteczce i odszedł.
Czekałyśmy na zamówienie.
- Jeju, dziwnie tak po angielsku.. ale czas zacząć się przyzwyczajać. - powiedziałam.
- No.. racja. Ale bardzo mi się tutaj podoba. Nie tęsknię za domem. Fajnie, że w końcu mogłyśmy
gdzieś wyjechać same. Bardzo się cieszę, że rodzice nas puścili i nam zaufali. - powiedziała Pezz.
- Ja również się bardzo cieszę. Jestem prze szczęśliwa. Wokół pełno ludzi, którzy nie znają polskiego, możemy się tylko dogadać po angielsku. To jest świetne. Bo w końcu spełniamy swoje marzenia, tak? Zawsze chciałyśmy się tutaj znaleźć. W Ameryce. Bo dobrze wiedziałyśmy, że tylko tutaj możemy coś osiągnąć.
- Tak, tak.. Ja dalej nie mogę w to uwierzyć, że jesteśmy w NY. A za jakieś nie całe 2 godziny będziemy już w drodze do Miami.
Rozmowę przerwał nam kelner przynoszący posiłki.
- Thank you.
- Thank you.
- Mm.. wygląda smakowicie.
- No
Obie zaczęłyśmy jeść, bo byłyśmy bardzo głodne.
Po skończonym posiłku, zapłaciłyśmy rachunek i udałyśmy się na odprawę.
Po raz kolejny musiałyśmy oddać bagaże i pokazać dokumenty.

Była godzina 14:48, do odlotu zostało 12 minut.
Kierowałyśmy się już w stronę samolotu.
Weszłyśmy. Miejsca były potrójne. Zajęłyśmy dwa z nich, a trzecie obok mnie było wolne.
Pod siedzenia dałyśmy nasze torby podręczne.
Schyliłam się jeszcze w poszukiwaniu mojej książki.
Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam w oddali idącego tego samego chłopaka, który wcześniej zajął moje miejsce.
- Perrie... - powiedziałam szeptem.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Zobacz..
Od razu spojrzała przed siebie i zrozumiała o co mi chodzi.
Chłopak był coraz bliżej. Obie byłyśmy bardzo zdziwione.
Patrzył na swój bilet poszukując miejsca.
On również zwrócił uwagę na nas.
-Hej. - powiedział chłopak siadając obok mnie.
- Jaki dziwny zbieg okoliczności - dodał.
Tak bardzo chciało mi się śmiać.
- Hej - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- No bardzo dziwny. - powiedziała Perrie, śmiejąc się.
- Jestem Justin. - przedstawił się brunet.
- Ja jestem Selena, a to moja siostra Perrie.
Podałam mu rękę. Moja siostra zrobiła to samo.
- Musicie lecieć do Miami, jak po raz kolejny się spotykamy. - powiedział.
- Tak. Nasz wujek tam mieszka. I od jutra wybieramy się do szkoły.
- A ty? Co będziesz robić w Miami? - dodała Perrie.
- Ogólnie to z rodzicami mieszkałem tam przez 2 lata, lecz potem wybrałem szkołę z internatem. A na wakacje byłem u dziadków w Polsce.
No i teraz druga liceum.
- Tak? I jak ci się podoba?
- Jest na prawdę wspaniale. Zupełnie inaczej niż w Polsce.
Jeszcze mogę się tam spełniać muzycznie, bo chodzę do Szkoły Artystycznej.
Na te słowa popatrzyłyśmy się na siebie z Perrie, zastanawiając się ile takich szkół jest w Miami.
- Coś nie tak? - zauważając naszą reakcję, zapytał.
- No, bo.. wujek nam również załatwił Szkołę Artystyczną z internatem.
- Oo! Jak miło. W Miami, jest tylko jedna taka szkoła.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- No widzisz zaczęło się od pomylenia miejsca w samolocie, a skończyło na wspólnej szkole. - powiedziałam.
- Zobaczycie spodoba Wam się tam. A jak z Waszym angielskim?
- Nie mamy z nim problemu, bo przez całe życie miałyśmy z nim kontakt.
Tutaj ciocia mieszka za granicą, tutaj gimnazjum z rozszerzonym językiem, więc radzimy sobie.
- No to dobrze. Dacie radę w takim razie. - odpowiedział.

Chłopak był cały czas uśmiechnięty. Bardzo pozytywny, rozgadany, dlatego połowę drogi przegadaliśmy.
Poopowiadał nam o szkole. Jak to wszystko wygląda. Jak tam jest. Później trochę pospałyśmy, poczytałyśmy znowu magazyny i zleciało.

#Jeśli dialog w opowiadaniu zaczyna się po angielsku, a dalej jest po polsku to znaczy, że teoretycznie rozmowa dalej jest prowadzona po angielsku.#

***

PRZEPRASZAMY, ŻE TAK DŁUGO MUSIELIŚCIE CZEKAĆ!
Na prawdę. Ale prosimy o trochę wyrozumiałości, bo aktualnie jesteśmy w drugiej
gimnazjum i mamy pełno nauki.
Ale mamy nadzieję, że pomimo wszystko z nami zostaniecie i dalej będziecie czytać.
Postaramy się dodawać szybciej rozdziały.
I co myślicie o 3? Podoba Wam się? Dziewczyny dadzą radę w nowej szkole?
Piszcie co sądzicie w komentarzach i cierpliwie czekajcie na 4! A my się postaramy dodać jak najszybciej.
Dziękujemy za te wszystkie wyświetlenia. Jesteście wspaniali.
Kochamy Was! 

7 komentarzy:

  1. ooo! świetny rozdział! *-*
    już się nie mogę doczekać następnego i rozwoju akcji :3
    piszcie szybciutko następny :)
    @polish_eyes95

    OdpowiedzUsuń
  2. PER-FECT! :D http://fanfiction-on-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. super. pisz dalej! zapraszam do siebie. To dopiero pierwszy rozdział, ale mam nadzieje, ze się spodoba http://thesuicidesdiary.blogspot.com/ Liczę na komentarze. ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Super opowiadanie, fajnie się je czyta, czekam z niecierpliwością na nn :) @galaxyswaggy

    OdpowiedzUsuń
  5. przeczytalm wszystkie rodziły i strasznie mi się spodobało, czekam na następne rozdziały i powodzenia w pisaniu :) @4everWith1Dx

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciągające i coraz bardziej mi sie podoba <3 @bbenialler

    OdpowiedzUsuń