poniedziałek, 28 października 2013

ROZDZIAŁ 4 - Nowa Szkoła #1

#Teraz w opowiadaniu wszystkie rozmowy teoretycznie prowadzone są po angielsku, ponieważ dziewczyny już znajdują się w Miami.#

Perrie's POV

Wysiadłyśmy z samolotu i odebrałyśmy walizki.
Wychodząc z lotniska spotkałyśmy Justina.
- No to do zobaczenia w szkole. - powiedział i wsiadł do taksówki.
A my szukałyśmy wujka, bo miał być tutaj dziesięć po osiemnastej.
- Dziewczynki! - krzyknął mężczyzna idący w naszą stronę.
- Wujek!
Od razu podbiegł, ucałował nas i mocno wyściskał.
- Jak wy wyrosłyście! Prawie bym Was nie poznał. Jesteście jeszcze ładniejsze niż na zdjęciach z wakacji, które wysłał mi wasz tato. - powiedział.
Wujek Marcel otworzył bagażnik, schował nasze torby i wsiedliśmy do auta.
Ja usiadłam z przodu, a Selena zajęła miejsce z tyłu.
Wujek odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę szkoły.
- Co u rodziców? - zapytał z tym swoim niesamowicie amerykańskim akcentem.
- No całkiem dobrze, interes się kręci. - powiedziałam.
- A moja mama otworzyła kawiarenkę w centrum miasta. - powiedziała Sel.
- A co u Ciebie? Czym się teraz zajmujesz? - zapytałam.
- Mam sklep z instrumentami 'Music Center' i między innymi wasza szkoła kupowała u mnie sprzęt.
- Tak? Jeju, jak fajnie. - powiedziała siostra.
Wujek Marcel sprzedawał gitary, perkusje do bardzo wielu miejsc. Miał wielką firmę z instrumentami muzycznymi.
- Macie przyjeżdżać do mnie na weekendy! - powiedział
- Jasne wujku, będziemy! Musimy.
Do szkoły jechaliśmy jakieś 10 minut, bo znajdowała się całkiem niedaleko lotniska.

Naszym oczom ukazał się wielki budynek. Na przeciwko niego był trawnik z parkingiem. Z tyłu szkoły, był ogród, ławki, stoliki. Piękny park gdzie zazwyczaj spędzało się czas. Jak również boisko, gdzie odbywały się mecze, lekcje wf'u, treningi.

Podjechaliśmy pod wejście do szkoły.
Czekała już tam na nas starsza kobieta, która za pewnie była dyrektorką.
Włosy miała spięte w koka. Ubrana była w niebieski żakiet i czarne spodnie.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się wokół siebie. Tutaj było przewspaniale. Już jacyś uczniowie się kręcili, zabierali swoje rzeczy. Coraz więcej aut podjeżdżało pod budynek.
- Dzień Dobry - zwrócił się Marcel do dyrektorki.
- Dzień dobry. Witam Marcel. A to są nowe uczennice naszej szkoły..?- odpowiedziała.
- Tak, Dzień Dobry. Nazywam się Perrie Gowards.
- A ja jestem Selena Gowards.
Skinęłyśmy głową z aprobatą.
- Są to moje bratanice. Mieszkały do tego czasu w Polsce.
- O! Mamy kilku Polaków w szkole. - powiedziała z bardzo ciepłym uśmiechem.
- Przepraszam, bo ja się nie przedstawiłam. A więc nazywam się Miranda Gertman i jestem dyrektorkom tej szkoły. Bardzo nam miło, że będziecie się tutaj uczyć.

- Zapraszam do środka, pokażę Wam wasz pokój. - powiedziała kobieta i weszła do szkoły.
Wujek zajął się wyciąganiem naszych walizek z bagażnika, a my poszyłyśmy za nią.
Znalazłyśmy się na wielkim holu. Skręciłyśmy w prawo. Były tam schody, które prowadziły na pierwsze piętro do skrzydła z pokojami.
Po pewnym czasie zatrzymałyśmy się pod pokojem z numerem 693.
Pani Miranda włożyła klucz do dziurki, przekręciła.
- A oto Wasz pokój trzyosobowy. - powiedziała otwierając drzwi.
- Waszą współlokatorką będzie Margaret Wasted, jest rok starsza.
Po prawej stronie znajdowały się dwa łóżka, a obok nich półeczki.
Na przeciwko, pod drugą ścianą było trzecie łóżko i również półeczka obok.
Pokój był w miarę luksusowy. Miałyśmy kanapę, stolik, wielką szafę.
Weszłyśmy i od razu zajęłyśmy dwa duże łóżka.
- Macie walizki - powiedział wujek wchodząc również do naszego pokoju.
- Dziękujemy - odpowiedziałam, za nas obie.
- Dobrze, więc my idziemy, a wy się rozgośćcie. Jutro o godzinie 9 jest rozpoczęcie, wtedy uczniowie ze starszych klas oprowadzą was po szkole. - poinformowała nas dyrektorka.
- Ja idę jeszcze porozmawiać z Panią Mirandą, więc za jakieś 10 minut zejdźcie na dół. - powiedział wujek.
- Dobrze.
Zamknęli drzwi. My siedziałyśmy w ciszy i rozglądałyśmy się po pokoju. Była godzina 18:44.
- No... ciekawe - powiedziałam.
- Co? Co ciekawe? - zapytała Selena, bo chyba nie zrozumiała o co mi chodzi.
- Czy poznamy jakieś dupy. - zaczęłam się śmiać.
- Haha, to co od jutra wyrywamy?
Obie wybuchłyśmy nieopanowanym śmiechem.
Tą dobrą atmosferę przerwała nam, wchodząca do pokoju rudowłosa dziewczyna.
- Hej - zwróciłam się do niej.
- Hej - odpowiedziała cicho.
- Jestem Perrie, a to moja siostra Selena.
Na to nic nie odpowiedziała tylko, zaczęła wypakowywać swoje rzeczy.
- A ty jesteś Margaret, prawda? - zapytała Selena.
Pokiwała potakująco głową. Była cicha, nieśmiała.
Bardzo skryta.
Wzięłam tylko do ręki mojego iPhone i popatrzyłam znacząco na siostrę.
Ona również wstała i podeszła do drzwi.
Wychodząc powiedziałam do rudowłosej.
- Będziesz w pokoju?
- Tak
- To zostawimy tutaj klucz.
Zamknęłam drzwi i zaczęłyśmy iść korytarzem.
- Jaka ona jest dziwna.- powiedziała Selena.
- Dziwna? Czemu? Wydaje mi się, że bardziej skryta i zamknięta w sobie, ale może po pewnym czasie się otworzy. Nie znamy, to nie oceniajmy.
- Masz rację. - odpowiedziała.
Zeszłyśmy po schodach i wyszłyśmy na dwór. Nasz wujaszek stał przy swoim aucie.
Podeszłyśmy do niego.
- To do zobaczenia dziewczyny. - powiedział i nas przytulił.
- Do zobaczenia. - powtórzyła Selena.
- Pamiętajcie na weekendy macie do mnie przyjeżdżać.
- Tak, tak pamiętamy. - powiedziałam.
- I jakby coś się działo to możecie do mnie zadzwonić.
- Tak, wiemy.
- A jeśli...
- Damy radę, nie martw się. - nie pozwalając mu skończyć powiedziała Selena.
- Dobrze, uważajcie na siebie. - powiedział po czym jeszcze raz nas przytulił i wsiadł do auta.
Gdy odjeżdżał jeszcze przez chwilę mu machałyśmy a następnie weszłyśmy do szkoły.
Zaczęłyśmy kierować się na górę, gdzie znajdował się nasz pokój.
Szłyśmy po schodach i mijałyśmy różnych uczniów.
Widać, że w tej szkole była mieszanka z całego świata, bo po drodze natknęłyśmy się na Japończyka, a przy pokoju zobaczyłyśmy Murzynkę.
Wszyscy przez cały czas byli uśmiechnięci, radośni.
Zupełnie coś innego niż w Polsce.
Selena otworzyła drzwi i weszłyśmy do pokoju.
Zastałyśmy tam Margaret, która siedziała i czytała książkę.
 Podniosła głowę i spojrzała na nas. Po czym znów wróciła do czytania.
Selena wyjęła swoje słuchawki i na chwilę się położyła.
Ja zaczęłam rozpakowywać moją walizkę do końca, kiedy już skończyłam wyjęłam ręcznik oraz żel do mycia i poszłam pod prysznic.

Selena's POV
Po pewnym czasie spojrzałam na zegarek w moim iPhone. Była godzina

Zauważyłam, że Perrie dalej jest w łazience i chyba suszyła włosy. Margaret dalej była pochłonięta czytaniem. Usłyszałam jakieś głosy dochodzące z dołu.
- Taak! Jest! Kurwa! Tak! Gooooooooool
Widziałam, że Margaret też to usłyszała, popatrzyłam na nią pytająco.
- To jest tutaj normalne. - powiedziała.
Zauważyła, że nie zrozumiałam.
- Chłopcy oglądają mecz. Bardzo często się coś tutaj dzieje. Musisz się przyzwyczaić.
Jak nie mecz to x-box, cinect. W pokojach robią imprezy. - dodała patrząc w tekst książki.
Faktycznie.. nie byłam przyzwyczajona do tego typu rzeczy, lecz podobało mi się to. U nas było spokojnie. Nie chodziłyśmy raczej na imprezy. Rodzice za bardzo się o nas martwili.
- Ciekawie tutaj macie. Ale dzięki..
- Za co? - spojrzała na mnie zielonymi oczami i czekała aż jej odpowiem.
- Za to, że mi coś powiedziałaś na temat. A po za tym ostatnio bardzo mało się odzywasz.
Możesz nam ufać. Jesteśmy z Perrie otwarte na nowe znajomości.
Delikatnie się uśmiechnęła i wróciła do czytania.
Ta dziewczyna wydawała się bardzo miła. Była skryta.. sama nie wiedziałam czy jej mogę ufać, ale chciałam ją bliżej poznać.
Po pewnym czasie stwierdziłam, że pójdę się rozejrzeć po szkole.
Wstałam z łóżka. Schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam otwierać drzwi. Wyszłam z pokoju.
Szłam w stronę schodów, po których wcześniej wchodziłyśmy. Margaret miała rację, dużo się tutaj działo. Z jednego pokoju słyszałam jakieś krzyki, z drugiego głośną muzykę. Myślałam, że w szkołach tak nie może być. Ale najwyraźniej tutaj nauczyciele chcą, aby uczniowie czuli się jak najlepiej. Nie było ani ciszy nocnej, ani nic z takich rzeczy. Uczniowie mieli tutaj swobodę. Nauczyciele, dyrekcja.. wszyscy traktowali ich jak dorosłych ludzi, a nie wszyscy byli pełnoletni.
Starałam się iść za głosami, które dochodziły z dołu. W holu było pusto. Zauważyłam korytarz który prowadził do pomieszczenia, w którym zazwyczaj uczniowie spędzali wieczory i czas wolny.
- Gooool! - znowu usłyszałam wrzaski zza drzwi, które były lekko uchylone.
Wzięłam głęboki wdech i dłońmi delikatnie popchnęłam drewnianą powierzchnię.
Ujrzałam grupkę chłopaków siedzących na białej kanapie.
Było ich dokładnie 5. Zrobiłam jeszcze jeden krok i przeszłam przez próg drzwi.
Wtedy już wszystkie pary oczu były skupione na mnie.
- O Sel! - krzyknął jeden z chłopaków. Zobaczyłam, że idzie w moim kierunku. Był to Justin.
Podszedł i stanął obok mnie.
- Słuchajcie chłopaki, to jest moja koleżanka Selena, ta o której wam opowiadałem - powiedział spoglądając na mnie, dodając przy tym delikatny uśmiech.
- A to jest Liam, Niall, Harry i Zayn. - powiedział, po kolei wskazując na każdego z nich.
Zauważył, że jestem trochę zmieszana, dlatego objął mnie ramieniem, aby dodać mi otuchy.
Nie spodziewałam się tego, ale ten gest z jego strony był bardzo miły. Na ogól nie mam zbyt dużej bliskości z chłopakami, bo jestem dość nieśmiała w stosunku do nich.
- Zostaniesz z nami? - zapytał.
- N.. Nie.. Nie będę wam przeszkadzać. Po za tym Perrie może mnie szukać. - mówiąc to spuściłam wzrok na ziemię zakładając przy tym kosmyk moich włosów za ucho.
- Na pewno da sobie radę - odpowiedział, spuszczając dłoń z moich ramion na talię i prowadząc mnie w stronę kolegów.
Usiadłam pomiędzy Harrym, a Justinem...


Perrie's POV
Wyszłam z łazienki.
Wyciągnęłam z walizki szary dres i białą koszulkę.
Naciągnęłam spodnie, przełożyłam bluzkę przez głowę, a włosy zostawiłam rozpuszczone i swobodnie opadające na moje ramiona.
Dziewczyn nie było w pokoju dlatego postanowiłam, że pójdę ich poszukać.
Klucze leżały na szafce, wzięłam je i wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i przekręciłam w nich klucz. Schowałam go do kieszeni i ruszyłam przed siebie.
Szłam korytarzem i rozglądałam się.
Nagle z pokoju numer 696 wyszedł wysoki brunet. Miał na sobie czarne spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawem, która odsłaniała jego wytatuowanie i umięśnione ręce. Chłopak dziwnie mi się przyglądał, dlatego uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Odwzajemnił uśmiech. Zaczął iść w moim kierunku.
- Cześć - odezwał się jako pierwszy.
- Hej.. - odpowiedziałam.
- Jestem Louis. - powiedział i wystawił rękę w geście przywitania.
- A ja Perrie - odpowiedziałam i delikatnie ją chwyciłam.
Brunet nie spuszczał ze mnie wzroku. Trochę się zestresowałam. Czułam jak moje policzki nabierają koloru czerwonego. Opuściłam głowę. Louis podszedł bliżej, a ja automatycznie się cofnęłam.
- Chyba się mnie nie boisz? - zapytał retorycznie, po czym na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
- Nie..
- To dobrze - powiedział i odwrócił się w przeciwnym kierunku.
- A może Cię oprowadzić po szkole? - dodał znów spoglądając  w moją stronę.
- Nie dziękuję. Może następnym razem, bo aktualnie szukam mojej siostry.
- Okej. - odpowiedział i odszedł.

Zeszłam na dół i znajdowałam się już na środku holu. Nie wiedziałam, gdzie się podziała Selena i Margaret.
Skręciłam w krótki korytarzyk, na którego końcu znajdowały się drzwi.
Usłyszałam głos Seleny. Nacisnęłam klamkę. Ujrzałam wielki pokój z barkiem, przy którym siedzieli ludzie, głośniki z których wydobywała się lekko pogłośniona muzyka i kanapa na której zauważyłam śmiejącą się Selene, pomiędzy dwoma chłopakami.
Pozostałych trzech siedziało na fotelach.
Podeszłam bliżej i znajdowałam się za kanapą.
- Sel tutaj jesteś. Szukałam Cię!
Automatycznie jej głowa się odwróciła. Zerwała się na nogi i patrzyła z przerażeniem.
Chłopcy również się odwrócili, by zrozumieć reakcję mojej siostry.
- Perrie! Przepraszam.. a.. ale..
- Spokojnie! Przecież nic się nie stało - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
Widziałam, że trochę się zdenerwowała, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- O, hej Justin - powiedziałam przerywając tą niezręczną chwilę ciszy.
- Hej Perrie, może do nas dołączysz?
Zaproponował, po chwili trochę zmarszczył czoło, a jego wzrok powędrował obok mnie.
Poczułam obejmującą mnie dłoń w talii.
Odwróciłam głowę i zauważyłam Louis'a.
Co on do cholery robi?! Poznałam gościa jakieś pięć minut temu!
Spojrzałam na niego z dezaprobatą, na co on tylko drwiąco się uśmiechnął.
Chwyciłam jego dużą dłoń i ściągnęłam z moich bioder. Lekko się oburzył, ale już jej tam nie położył.
- Nie... siedzcie tutaj ja idę się położyć - odpowiedziałam wahając się i patrząc na Justina. Odwróciłam się w stronę Louis'a. Wymijając go, lekko szturchnęłam go ramieniem.
Obejrzał się za mną i delikatnie oblizał swoje usta.
Po czym dołączył do reszty chłopaków i mojej siostry.

Selena's POV
Dobrze czułam się w ich towarzystwie. Zbyt wiele nie mówiłam, ale dużo się śmiałam, bo Liam zawsze musiał coś skomentować w pozytywny sposób.
Louis przedstawił mi się i usiadł koło Niall'a.
Mecz skończył się koło godziny 00.
Już nikogo nie było, oprócz nas w pomieszczeniu.
Powoli zaczęliśmy się zbierać.
Popcorn był na całej podłodze. Puste butelki na stolikach.
- Dobra to my lecimy do pokoju, bo ja jeszcze pod prysznic muszę skoczyć - powiedział Liam mówiąc również za Niall'a.
- Na razie! Do jutra - dodał, zanim przekroczył próg drzwi, a zaraz za nim zrobił to samo Niall.
Harry zaczął zbierać puste butelki i wyrzucać je do kubła.
Ja ścierką przecierałam stolik.
Po pewnym czasie rozejrzałam się po pokoju i już nikogo tutaj nie było oprócz mnie i lokowatego chłopaka.
- Zwinęli się, jak zwykle! Co za frajerzy, nigdy im się nie chce sprzątać - powiedział żartobliwie, wrzucając po kolei pudełka po popcornie do kosza.
Czułam jego wzrok na moim ciele.
Podniosłam głowę lekko do góry, dalej trzymając ścierkę w ręku i ujrzałam jego idealny rząd, białych zębów.
- Dziękuję, że chociaż ty mi pomogłaś - powiedział ściszając ton.
- Nie ma sprawy - wydusiłam z siebie.
Kiedy już skończyłam, ścierkę odłożyłam na miejsce.
Harry stał przy drzwiach i się rozglądał czy wszystko było już wyczyszczone.
- Chodź.
Wyszłam z pokoju na mały korytarzyk.
Chłopak jeszcze raz się rozejrzał, po czym zgasił światło i zamknął drzwi.
Szłam obok niego. Była niezręczna chwila ciszy, kiedy nagle odzyskałam głos.
- A ty? Skąd jesteś? - zapytałam.
- Z Hiszpanii przyleciałem z Louis'em. - odpowiedział.
- To jest nasz drugi rok w tej szkole. - dodał.
Popatrzyłam na niego pytająco.
- Jesteśmy kuzynami.
- Am..
Znaleźliśmy się już na górze. Szliśmy jeszcze przez krótki korytarz który prowadził do mojego pokoju.
Zatrzymałam się pod numerem 693.
Stanęłam na przeciwko niego.
- To do..
- Selena.. - zaczął, przerywając mi pożegnanie.
Jego wzrok nie schodził z mojej twarzy.
- Nie musisz się nas bać.. Bardzo się cieszę, że mogłem Cię poznać.
Złapał mnie za rękę i delikatnie musnął ustami jej zewnętrzną część.
- Dobranoc.
Zrobił dwa kroki do tyłu, dalej nie spuszczając ze mnie wzroku, zanim odwrócił się przez lewe ramię, podchodząc do swoich drzwi od pokoju 696.
Nacisnął klamkę i zniknął z mojego punktu widzenia.
Kiedy weszłam do siebie, zauważyłam, że dziewczyny śpią.
Ściągnęłam buty i opadłam bezwładnie na łóżko.
Próbując wszystko sobie poukładać w głowie.

***
Jak 4 rozdział kochani? Podoba Wam się?
AHA! I co myślicie o nowym wyglądzie?
Proszę oceniajcie :) Ostatnio było tylko 5 komentarzy.
Nie wiemy czy jest sens to pisać. Więc podsyłajcie innym naszego bloga.
Jesteśmy bardzo wdzięczne wiernym czytelnikom, którzy zawsze z nami są.
Dziękujemy!

niedziela, 13 października 2013

ROZDZIAŁ 3 - Podróż

 Selena's POV
- Em.. przepraszam? - powiedziałam do niego.
Chłopak słuchał muzyki więc nie usłyszał.
Odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Wtedy zauważył, że znacząco się na niego patrzę.
Wyciągnął z uszu słuchawki.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to na pewno twoje miejsce?
Brunet zaczął szukać czegoś w torbie.
- Ponieważ na naszym bilecie jest napisane 136, 137.
A to są miejsca 136 i 137.
Zauważyłam, że on również w ręce trzyma swój bilet.
- Jeju, bardzo przepraszam! - powiedział zaskoczony i zaczął szybko zabierać swoje rzeczy.
- Moje miejsce to 138. Musiało mi się coś pomieszać - tłumaczył.
- Nic się nie stało, na prawdę - odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak był wysoki. Ubrane na sobie miał dżinsy i czerwoną koszulę w kratę.
Założył przez ramię swoją czarną torbę z nike i usiadł za nami. Dodając:
- Na prawdę, jeszcze raz bardzo przepraszam.
Na to tylko rzuciłam mu szeroki uśmiech i zaczęłam chować rzeczy podręczne na górną półkę.
 - Proszę zająć swoje miejsca! - mówiły stewardessy.
Perrie siedziała przy oknie, ja obok.
Miejsca w całym samolocie były podwójne. 
Samolot był gotowy by wystartować.
Stresowałam się, ponieważ pierwszy raz leciałam.
Powoli zaczął się wznosić.
Po pewnym czasie naszym oczom ukazała nam się piękna panorama Warszawy.
- Jeju, jak pięknie - powiedziała Perrie.
- No.. cudownie.
Zaczęłam szukać w torbie swojego aparatu.. Nie mogłam, nie upamiętnić tak niesamowitego widoku.
Wyjęłam moją lustrzankę nikon d5100 którą z siostrą nazwałyśmy Joe.
Tak, tak.. nasz aparat ma imię.
Usiadłam bokiem na fotelu i skierowałam obiektyw w stronę małego okienka.
Zrobiłam parę ujęć i kątem oka zauważyłam, że chłopak za nami robi to samo.
Spojrzałam na niego i zwróciłam uwagę, że ma ten sam aparat.
Widać, on również interesuje się fotografią
- pomyślałam.
Ja uwielbiałam to od dziecka. Za każdym razem mówiłam mamie, że to ja
chcę robić zdjęcia na różnych wspólnych wyjazdach, wycieczkach.
Chłopak również to zauważył i sympatycznie się uśmiechnął.
Schowałam aparat do torby i wyjęłam moją ulubioną książkę
„The Green Mile" - Stephena Kinga.
Perrie wyciągnęła słuchawki i obie zajęłyśmy się sobą.

***
Po godzinie czasu, zwróciłam uwagę, że Perrie zasnęła. Stwierdziłam, że również spróbuję zasnąć.
Włożyłam do książki kolorową zakładkę, aby wiedzieć na jakiej stronie skończyłam.
Położyłam ją na małą półeczkę, która była przede mną.
Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.


***
Selena, Selena..
Poczułam, jak ktoś mnie szturcha za ramię.
Delikatnie otworzyłam oczy i zauważyłam już nie śpiącą Perrie.
Selena, chcesz coś do picia? - zapytała.
Spojrzałam w lewo i stała tam młoda stewardessa z wózkiem, na którym znajdowały się
różne napoje, ekspres do kawy.
- Ym.. no to ja poproszę kawę cappuccino - zwróciłam się do niej zaspanym głosem.
- Ja również - dodała Perrie.
Kobieta zajęła się robieniem kawy.
- Jak się spało? - zapytała siostra.
- A dobrze, dobrze - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
- A tobie?
- No.. w miarę, ale kark mnie boli, bo twardo tutaj. - zaśmiała się.
Stewardessa podała nam kawy i poszła dalej.
- A tak w ogóle to ile spałyśmy? Która jest godzina? - zapytałam.
- Z jakieś 3,5 godziny? Bo jest 13:53.
- Tak długo? Jeju..
- Ja byłam zmęczona, bo prawie całą noc nie spałam. - odpowiedziała.
- To czekaj w Nowym Yorku, o której będziemy?
- O 19 naszego czasu. Ale tam będzie mniej więcej 13. To od razu pójdziemy coś zjeść, bo mamy dwie godziny czasu, między jednym, a drugim lotem.
- Aha, no dobra.. no to na lotnisku pójdziemy gdzieś tam do restauracji.
 
Niestety, ale nie miałyśmy bezpośredniego lotu do Miami.
Musiałyśmy w NY się przesiąść w kolejny samolot.
I już stamtąd będziemy lecieć nie całe 3 godziny na Florydę.


Piłyśmy kawę, rozmawiałyśmy, przeglądałyśmy różne czasopisma i tak jakoś minęła następna godzina.
Zastanawiałyśmy się jak tam będzie, co nowego się wydarzy, czy poradzimy
sobie z przyzwyczajeniem się do innego języka.
Jak to wszystko będzie wyglądać, kogo poznamy, czy damy radę z angielskim.
W końcu będziemy musiały posługiwać się nim na co dzień.
Raczej nigdy nie miałyśmy z nim problemu, bo obie w Warszawie chodziłyśmy do szkoły
z rozszerzonym angielskim. Jak i również bardzo często tato nas zabierał
do swojej siostry, naszej cioci do Londynu, która mieszkała tam od 20 lat.
Tak więc powoli zapominała Polskiego i trzeba było się jakoś z nią dogadać.
Lecz.. jednak stres był. Bo teraz mamy tam mieszkać. Zostać na długo.
Ale mam nadzieję, że damy radę.

Nie miałyśmy nic do roboty. 9 godzin lotu to bardzo długo.
Więc, Perrie stwierdziła, że znów spróbuje zasnąć, bo musiała nadrobić nockę.
Ja wyciągnęłam jeszcze moją książkę. Zaczęłam czytać dalej, lecz po pewnym czasie u mnie również
zmęczenie wzięło górę.

***

Obudził mnie głos, wydobywający się z głośników.
Prosimy zapiąć pasy i przygotować się do lądowania.
Otworzyłam oczy i sprawdziłam czy Perrie się przebudziła.
Szturchnęłam ją, a ona tylko mruknęła.
- Perrie, będziemy lądować, zapinaj pasy - powiedziałam.
Popatrzyła na mnie zaspana i zrobiła to, co powiedziałam.
Samolot zaczął przygotowywać się do lądowania.
Spojrzałam przez okno i ujrzałam piękny Nowy York.
Wyjęłam szybko aparat i kolejne zdjęcie trafiło do mojej kolekcji.


Zaczęliśmy lądować.
Byliśmy coraz niżej.
Po chwili czułam, jak już znajdujemy się na ziemi.
Kiedy już się zatrzymaliśmy, wszyscy zaczęli bić brawo, ponieważ szczęśliwie dolecieliśmy.
Zbierałyśmy swoje rzeczy.
Wyciągnęłam z górnej półki kurtki i torby.
Zaczęłyśmy powoli kierować się w stronę wyjścia.
Wszyscy pasażerowie się pchali, by jak najszybciej się wydostać na dwór.
W końcu nam również się udało.
Następnie podeszłyśmy do punktu odbioru bagaży.
- O są nasze walizki - powiedziała Perrie.
Ja wzięłam swoją różową walizkę w serduszka, a Perrie swoją czarną w kwiatki.
Miałyśmy jeszcze te dwie godziny do następnego samolotu, więc stwierdziłyśmy, że rozglądniemy się
za jakimś obiadem. Tutaj była teraz godzina 13.
Chodząc po całym lotnisku zauważyłyśmy niewielką restaurację ,,New York".
Weszłyśmy i zajęłyśmy jakieś miejsca.
Podszedł do nas kelner.
- Good Morning. Are you ready to order?
- Good Morning. Yes, we are.
- What would you like?
- Poprosimy więc dwa razy spaghetti. - odpowiedziałyśmy.
- Coś do picia?
- Nie dziękujemy.
Kelner zapisał to na karteczce i odszedł.
Czekałyśmy na zamówienie.
- Jeju, dziwnie tak po angielsku.. ale czas zacząć się przyzwyczajać. - powiedziałam.
- No.. racja. Ale bardzo mi się tutaj podoba. Nie tęsknię za domem. Fajnie, że w końcu mogłyśmy
gdzieś wyjechać same. Bardzo się cieszę, że rodzice nas puścili i nam zaufali. - powiedziała Pezz.
- Ja również się bardzo cieszę. Jestem prze szczęśliwa. Wokół pełno ludzi, którzy nie znają polskiego, możemy się tylko dogadać po angielsku. To jest świetne. Bo w końcu spełniamy swoje marzenia, tak? Zawsze chciałyśmy się tutaj znaleźć. W Ameryce. Bo dobrze wiedziałyśmy, że tylko tutaj możemy coś osiągnąć.
- Tak, tak.. Ja dalej nie mogę w to uwierzyć, że jesteśmy w NY. A za jakieś nie całe 2 godziny będziemy już w drodze do Miami.
Rozmowę przerwał nam kelner przynoszący posiłki.
- Thank you.
- Thank you.
- Mm.. wygląda smakowicie.
- No
Obie zaczęłyśmy jeść, bo byłyśmy bardzo głodne.
Po skończonym posiłku, zapłaciłyśmy rachunek i udałyśmy się na odprawę.
Po raz kolejny musiałyśmy oddać bagaże i pokazać dokumenty.

Była godzina 14:48, do odlotu zostało 12 minut.
Kierowałyśmy się już w stronę samolotu.
Weszłyśmy. Miejsca były potrójne. Zajęłyśmy dwa z nich, a trzecie obok mnie było wolne.
Pod siedzenia dałyśmy nasze torby podręczne.
Schyliłam się jeszcze w poszukiwaniu mojej książki.
Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam w oddali idącego tego samego chłopaka, który wcześniej zajął moje miejsce.
- Perrie... - powiedziałam szeptem.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Zobacz..
Od razu spojrzała przed siebie i zrozumiała o co mi chodzi.
Chłopak był coraz bliżej. Obie byłyśmy bardzo zdziwione.
Patrzył na swój bilet poszukując miejsca.
On również zwrócił uwagę na nas.
-Hej. - powiedział chłopak siadając obok mnie.
- Jaki dziwny zbieg okoliczności - dodał.
Tak bardzo chciało mi się śmiać.
- Hej - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- No bardzo dziwny. - powiedziała Perrie, śmiejąc się.
- Jestem Justin. - przedstawił się brunet.
- Ja jestem Selena, a to moja siostra Perrie.
Podałam mu rękę. Moja siostra zrobiła to samo.
- Musicie lecieć do Miami, jak po raz kolejny się spotykamy. - powiedział.
- Tak. Nasz wujek tam mieszka. I od jutra wybieramy się do szkoły.
- A ty? Co będziesz robić w Miami? - dodała Perrie.
- Ogólnie to z rodzicami mieszkałem tam przez 2 lata, lecz potem wybrałem szkołę z internatem. A na wakacje byłem u dziadków w Polsce.
No i teraz druga liceum.
- Tak? I jak ci się podoba?
- Jest na prawdę wspaniale. Zupełnie inaczej niż w Polsce.
Jeszcze mogę się tam spełniać muzycznie, bo chodzę do Szkoły Artystycznej.
Na te słowa popatrzyłyśmy się na siebie z Perrie, zastanawiając się ile takich szkół jest w Miami.
- Coś nie tak? - zauważając naszą reakcję, zapytał.
- No, bo.. wujek nam również załatwił Szkołę Artystyczną z internatem.
- Oo! Jak miło. W Miami, jest tylko jedna taka szkoła.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- No widzisz zaczęło się od pomylenia miejsca w samolocie, a skończyło na wspólnej szkole. - powiedziałam.
- Zobaczycie spodoba Wam się tam. A jak z Waszym angielskim?
- Nie mamy z nim problemu, bo przez całe życie miałyśmy z nim kontakt.
Tutaj ciocia mieszka za granicą, tutaj gimnazjum z rozszerzonym językiem, więc radzimy sobie.
- No to dobrze. Dacie radę w takim razie. - odpowiedział.

Chłopak był cały czas uśmiechnięty. Bardzo pozytywny, rozgadany, dlatego połowę drogi przegadaliśmy.
Poopowiadał nam o szkole. Jak to wszystko wygląda. Jak tam jest. Później trochę pospałyśmy, poczytałyśmy znowu magazyny i zleciało.

#Jeśli dialog w opowiadaniu zaczyna się po angielsku, a dalej jest po polsku to znaczy, że teoretycznie rozmowa dalej jest prowadzona po angielsku.#

***

PRZEPRASZAMY, ŻE TAK DŁUGO MUSIELIŚCIE CZEKAĆ!
Na prawdę. Ale prosimy o trochę wyrozumiałości, bo aktualnie jesteśmy w drugiej
gimnazjum i mamy pełno nauki.
Ale mamy nadzieję, że pomimo wszystko z nami zostaniecie i dalej będziecie czytać.
Postaramy się dodawać szybciej rozdziały.
I co myślicie o 3? Podoba Wam się? Dziewczyny dadzą radę w nowej szkole?
Piszcie co sądzicie w komentarzach i cierpliwie czekajcie na 4! A my się postaramy dodać jak najszybciej.
Dziękujemy za te wszystkie wyświetlenia. Jesteście wspaniali.
Kochamy Was! 

środa, 25 września 2013

ROZDZIAŁ 2 - Wyjazd

Selena's POV 
Był to najważniejszy moment w moim życiu. Serce mi biło coraz szybciej. Moje marzenia właśnie się spełniały. Stałam na największej scenie na świecie w NY.
Czekałam tylko na wynik. Napięcie rosło.
Dziewczyny które trzymałam za ręce oddychały bardzo głośno.
Jury trzymali kopertę z wynikami. Jeden z nich zaczął ją otwierać.
Wtedy pomyślałam.. że jak nie udało mi się to trudno.
Dałam z siebie wszystko. Zatańczyłam całym swoim sercem.
Moja pasja nie opiera się tylko na tym konkursie. Będę dalej tańczyć.
Pomimo wszystko. Pocieszałam się tylko w myślach.
Napięcie dalej rosło. Miałam wrażenie, że zaraz coś mi się stanie.
To wszystko wydawało się takie realne, lecz jednak tak bardzo niemożliwe.
Otworzyli kopertę.

'Mistrzynią Świata w Tańcu Nowoczesnym zostaje...'

Wtedy usłyszałam dźwięk mojego budzika.
'She say she's love my lolly
She wanna make it pop'
Wzięłam telefon do ręki i wyłączyłam go. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na zegarek była 8.30.
Mój wzrok zjechał na walizki stojące obok łóżka.
Już jutro mnie tutaj nie będzie - pomyślałam.
Będę tęsknić, ale jednak w głębi duszy bardzo chcę już być w Miami.
Poznamy nowych ludzi! Nauczymy się czegoś.
Tam jest zupełnie inny świat. Zawsze wujek Marcel opowiadał
nam jak wygląda życie w Stanach - to właśnie do niego jedziemy.
Mówił, że jest po prostu lepiej. Ludzie zupełnie inaczej podchodzą do pewnych spraw.
Są tolerancyjni, uprzejmi, mili.
Załatwił nam tam szkołę Artystyczną. Największa szkoła w Miami.
Sam miał dość dużo pieniędzy. Wspaniałą pracę, ponieważ był właścicielem firmy.
Wspaniały dom.
Mieszkał sam, ale nigdy mu to nie przeszkadzało, lecz cieszył się, że w końcu nas zobaczy.
Po tych 7 latach.
Nie mogę się doczekać. To wszystko jest takie niemożliwe!
Ale marzenia się spełniają.

Moja mama nie miała nic przeciwko temu żebym jechała, gorzej z rodzicami Perrie.
Na początku nie byli pozytywnie nastawieni, ale w końcu ich przekonałyśmy.

Wstałam i podeszłam do krzesła na którym miałam przygotowane ubrania na podróż.
Założyłam na siebie jakieś dżinsy i szarą bluzę.
Jako coś podręcznego, wyciągnęłam z szafy czerwoną ostatnio kupioną torbę.
Poszłam do łazienki.
Umyłam zęby, pomalowałam lekko oczy i
po 15 minutach byłam gotowa.
Wzięłam swoje walizki i postawiłam je przy wyjściu.
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie byli już mama i George.
Dzień Dobry - powiedziałam z uśmiechem.
Dzień Dobry - odpowiedzieli równocześnie.
Tu masz śniadanie - powiedziała moja mama podając mi talerz, na którym były dwa tosty z serem.
Dziękuję - powiedziałam.
O 9 mama i George mieli mnie zawieść na lotnisko, gdzie spotkam się z Perrie.
A o 10 mamy samolot.


Perrie's POV
Całą noc nie mogłam spać, pewnie dlatego że tak bardzo boję się tego wyjazdu, a zarazem jestem bardzo szczęśliwa.
Ciągle wierciłam się, obracałam z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji.
Przez cały czas zastanawiałam się jak tam będzie, czy mnie zaakceptują.
Czy w ogóle sobie tam poradzę, podobno tam chodzą tylko najlepsi.
Więc nie wiem dlaczego tam idę, kocham śpiewać.
Śpiewanie jest moją pasją, jest dla mnie wszystkim.
Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Ale czy jestem na tyle dobra, żeby uczyć się w tej szkole?

Moi rodzice na początku nie chcieli żebym jechała, bo uważali, że nie jestem na tyle dojrzała i odpowiedzialna.
Bali się, że coś się stanie.
Że znów, zaczną mi chodzić głupie myśli po głowie.
W Miami nie mieli by nade mną takiej kontroli, jak tu w Warszawie.
Ale trochę tego nie rozumiem, bo przecież będziemy tam z wujkiem.
Zawsze będzie blisko jakby się coś działo.
Lecz obiecałam im, że już nigdy nie popełnię takiego błędu, jak kiedyś.
Zaufali mi po raz kolejny. Jestem im wdzięczna, że są w ogóle w stanie.
I w końcu się zgodzili, ale muszą mieć ze mną ciągły kontakt.
Dlatego będą dzwonić rano i wieczorem.

Wstałam z łóżka bardzo zmęczona, bo w końcu prawie pół nocy nie spałam.
Ubrałam biały sweterek i czarne leginsy, żeby w samolocie było mi wygodnie.
Po czym poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą.
Umyłam zęby, założyłam na szyję czarny łańcuszek z krzyżem i delikatnie pomalowałam oczy.
Zeszłam do kuchni. Nasypałam czekoladowych płatków do miski i zalałam zimnym mlekiem.
Usłyszałam kroki z góry.
- Cześć słońce. - powiedziałam moja mama wchodząc do pomieszczenia.
 - Hej mamo. - odpowiedziałam z pełną buzią.
- I jak? Spakowana? - zapytała.
- Jeszcze nie do końca.
- No to na co ty czekasz? O 10 masz samolot.
- No dobra, już idę.
Dokończyłam jeść płatki, odstawiłam miskę do zlewu i poszłam kończyć się pakować.
W moim pokoju nie było już zbyt wielu rzeczy, wszystkie najpotrzebniejsze spoczywały w trzech ogromnych czarnych walizkach.
Dopakowałam wszystko do końca i zeszłam na dół.
Przy stole siedziała moja mama czytająca gazetę i tato gotowy do wyjścia.
- No wreszcie, czekaliśmy na Ciebie. Gotowa? - zapytał tato.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Okej, to ja idę po walizki a ty wychodź przed dom, bo się spóźnimy. - powiedział i poszedł na górę.
Ubrałam buty. Wychodząc założyłam mój ulubiony czarny kapelusz.
Przed domem stała moja mama.
- Wszystko w porządku? - powiedziałam podchodząc do niej.
- Będę za Tobą bardzo tęsknić.
- Ja za Tobą też. - powiedziałam i mocno ją przytuliłam.
- Dobra Ari, musimy już jechać. - wtrącił tato, wychodząc z walizkami z domu.
- Kocham Cię mamo. - powiedziałam.
- Ja Ciebie też kochanie. - odparła ze łzami w oczach.
Tato podszedł do zapłakanej kobiety i ją na pożegnanie pocałował.

Kiedy wszystkie walizki już znajdowały się w bagażniku, posłałam mamie całusa
i wsiadłam do auta.
Tato odpalił samochód i ruszyliśmy.
- Na pewno wszystko masz? - zapytał zmartwiony.
- Hm.. wydaje mi się, że tak. - odpowiedziałam.
Spojrzałam na niego.
Wiedziałam, że się martwił, ale nie miał potrzeby.
- Tato, poradzimy sobie.. na prawdę.
Po dłuższej chwili zamyślenia odpowiedział.
- Wiem.. ale mimo wszystko boję się o was. O Ciebie i o Selene.
Nie chcę żeby wam się coś stało, dlatego bardzo proszę dzwońcie do nas.
- Dobrze tato. Obiecuję. - uśmiechnęłam się do niego.

Po pięciu minutach znaleźliśmy się już pod lotniskiem.
Tato wyciągał walizki z bagażnika, a ja rozglądałam się w poszukiwaniu siostry.
Wreszcie zauważyłam czarne Audi podjeżdżające na parking.
 następnie wysiadającą z niego Selene i jej mamę.
Podbiegłam do dziewczyny i ją przytuliłam.
- Dzień Dobry - powiedziałam do jej mamy.
- Dzień Dobry. - odpowiedziała kobieta.
- Cześć - powiedział tato podchodząc do Nas.
- Hej - odpowiedziała mama Seleny.
Ja z siostrą od razu wzięłyśmy torby podręczne, walizki i popędziłyśmy przodem.
Oni wzięli resztę rzeczy i szli za nami zajęci sobą.
- Dałbyś Selenie jakieś pieniądze? Bo ja aktualnie przy sobie nic nie mam.
- Tak, jasne. - odpowiedział tato.
- Mam nadzieję, że dadzą sobie radę.
Na te słowa obie równocześnie się odwróciłyśmy, spoglądając na nich.
- Dadzą, dadzą! - odpowiedział tato puszczając nam oczko.

Znaleźliśmy się już w budynku. Było tutaj dużo ludzi. W środku pełno jakiś kiosków z jedzieniem, piciem. Usiedliśmy na ławce.
Spojrzałam na zegarek była 9:15.
Chciałam jeszcze pójść kupić coś do samolotu.
- Tato my jeszcze szybko pójdziemy do kiosku kupić coś słodkiego - powiedziałam.
- Dobrze, ale pospieszcie się.
Oni znowu zaczęli rozmawiać o swoich sprawach, na temat alimentów, których tato nie płacił mamie Seleny, na temat pracy i wychowywania.
A my w tym czasie szybko się zerwałyśmy i zaczęłyśmy kierować w stronę sklepu.

 
- Dzień dobry - powiedziała kasjerka.
-Dzień dobry - opowiedziałyśmy równocześnie.
Położyłam na blat jakieś dwa Snickersy.
Kobieta skasowała, oddała resztę i podziękowała.
- Dobra Sel jest 9:20. Musimy się spieszyć. - powiedziałam do niej z szerokim uśmiechem.
- No! Musimy, musimy.
Powędrowałyśmy szybko do rodziców zajadając się batonami, które miały być na podróż.
Obie zawsze byłyśmy łasuchami. Ta cecha również nas łączyła.

Selena's POV
Odprawa trwała jakieś 25 minut, dlatego przed 10 byłyśmy gotowe.
Nasze bagaże już spoczywały w luku bagażowym.
Zaczęłyśmy żegnać się z rodzicami.
- Pa mamo, kocham Cię. - powiedziałam z łezką w oku.
Po tych słowach z całych sił ją przytuliłam.
Pomimo tak wielu kłótni między nami, nadal była dla mnie najważniejszą osobą w życiu.
- Ja Ciebie też córeczko - odpowiedziała, szlochając.

- Dobra koniec tych czułości bo się spóźnicie. - powiedział tato, udając twardego.
A następnie mocno mnie przytulił.
- Uważajcie tam na siebie i dzwońcie - dodał, dając nam jeszcze buziaka w czoło.
- Do widzenia. - powiedziała Perrie do mojej mamy kiedy zaczęłyśmy odchodzić.

Z oddali im jeszcze pomachałyśmy. Byłyśmy coraz bliżej wielkiego samolotu.
Zaczęłyśmy wchodzić po schodach.
Stewardessy bardzo miło się uśmiechały.

Kiedy już znalazłyśmy się w środku musiałyśmy szukać naszych miejsc.
137 i 136.
Szłam przez cały samolot rozglądając się i patrząc na numerki.
133.. 134.. 135..
- O i są nasze - powiedziałam do Perrie.
Zatrzymałam się przy fotelach i zobaczyłam jakiegoś chłopaka siedzącego na moim miejscu.

***
Nie za długi drugi rozdział, ale jest :))
Co o nim myślicie? Piszcie w komentarzach.
Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać.
Mam nadzieję, że dalej jesteście z Nami.
Dziękujemy również za te głosy, komentarze!
Jesteście CUDOWNI!
+ Jak myślicie co to będzie za chłopak?
Dziewczyną uda się odnaleźć w nowej szkole?

środa, 11 września 2013

ROZDZIAŁ 1 - Nasza przeszłość

Selena's POV
Poznałyśmy się w wieku 3 lat. Od tamtej pory nienawidziłyśmy się. Już jako małe dziewczynki nie przepadałyśmy za sobą. Zmieniło się wszystko kiedy.. zmarła moja babcia.
Najważniejsza osoba dla mnie na całym świecie.
Odejście jej sprawiło, że zamknęłam się w sobie. Nie byłam już tą samą osobą.
Te wszystkie blizny na moich rękach. To wszystko przez tą cholerną bezsilność. 
Przez brak tego, co było mi potrzebne.
Popadłam w nałóg. Wtedy wydawało mi się, że straciłam wszystko.
Mieszkam z mamą i jej nowym mężem. 
Nigdy nie miałam z nią dobrych kontaktów. Odstawiła mnie na drugie miejsce. Teraz, to on jest najważniejszy, George. Którego w sumie lubiłam. Ale najbardziej nienawidziłam zachowania mojej mamy w stosunku do niego, a do mnie. Już nie czułam się jak jej córka.
Kiedyś to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. A teraz?
Nie mam żadnego wsparcia, pomocy, opieki..
Dlatego tak bardzo brakowało mi babci, która to wszystko mi dawała.
Za każdym razem jak u niej byłam oddawała mi całe swoje serce.
Całą swoją miłość, której przez tyle lat nie miałam. 

Tato wyprowadził się tuż po moim urodzeniu, pomimo tego nie zostawił mnie.
Tak wiele mu zawdzięczam. Pomógł mi. Wziął mnie do siebie. Zadaję sobie sprawę, jak bardzo moja siostra tego nie chciała. Lecz ja? Już wolałam ją znosić niż ciągły krzyk mojej mamy. 
Byłam u nich przez miesiąc. Najcudowniejszy miesiąc w moim życiu.
Wiecie czemu? Bo gdyby nie moja siostra nie poradziłabym sobie.
Tak.. to właśnie pozwoliło nam się do siebie zbliżyć.

Siedziałam wtedy na łóżku. Cała zapłakana. Wtedy weszła Perrie. Popatrzyła na mnie.
Wtedy zrozumiałam, że tak naprawdę się nie znamy.
Podeszła do mnie i mnie przytuliła. 
Mm, lubię to wspominać. Bo od tamtej pory to wszystko nabrało jakiegoś sensu.
Bo wiem, że dzięki Nim się nie poddałam.
Okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego, że jesteśmy inne, a zarazem takie same.
Cudownie jest mieć teraz u boku kogoś, komu możesz na pewno zaufać.

Aktualnie jesteśmy już 17-sto latkami. Wszystko już ma swoje miejsce. Wyszłyśmy jakoś na ludzi pomimo tak wielu przeciwności losu. Ale to jeszcze nie koniec.
To nowy początek. Już jutro idziemy do liceum.
Od jutra zaczyna się nowa historia.

Perrie's POV
Nienawidziłyśmy się z Seleną. Kiedy miałyśmy po 14 lat jej babcia zmarła.Widziałam, że ogromnie ją to bolało, bo były ze sobą bardzo związane.
Czułam, że nie mogę jej tak zostawić, bo mimo tego wszystkiego to nadal moja siostra.
Co prawda przyrodnia, ale dalej siostra. Wiedziałam, że
teraz potrzebuje wsparcia.
Ile razy widziałam jej pocięte ręce, które i
tak próbowała zasłonić chciałam ją przytulić, pocieszyć, bo nie mogłam
na to patrzeć. Lecz coś we mnie nie pozwalało mi tego zrobić. Aż w końcu
udało mi się. Zrobiłam ten pierwszy krok i gdy tylko zobaczyłam jej smutną
twarz, oczy podkrążone i czerwone od płaczu to rzuciłam jej się w ramiona
i z całej siły przytuliłam.
Dziewczyna odwzajemniła uścisk, czego kompletnie
się nie spodziewałam. Po tym zdarzeniu usiadłyśmy i rozmawiałyśmy, dlaczego
to wszystko tak się potoczyło. Po pewnym czasie nabrałyśmy do siebie zaufania. Okazało się, że wiele nas łączy. Jesteśmy do siebie bardzo podobne.
Vicky opowiadała mi o babci i o tym jak bardzo martwi się teraz o dziadka
bo to w końcu on kochał babcie najbardziej, przeżył z nią całe życie, była
dla niego wszystkim.

Rok później kiedy większość rzeczy zaczęło się układać coś dziwnego stało się ze mną. Przestałam dogadywać się z rodzicami, Seleną. Kompletnie olałam
szkołę, miałam na wszystko wyjebane. Liczyli się tylko znajomi i imprezy.
Przez to, że zadawałam się ze starszymi od siebie z łatwością zdobywaliśmy
alkohol. Był również moment, w którym zaczęłam kraść.
Uchodziło mi to na sucho,
gdy pewnego dnia z moją dawną przyjaciółką - Alex wychodziłyśmy ze sklepu
z pełnymi torbami, ochroniarze do nas podeszli.
Chcieli wiedzieć, co mamy w
torbach. Byłam przerażona, bo po raz pierwszy coś takiego mi się zdarzyło. Nie wiedziałam czy dać mu ją czy uciekać, ale w końcu dałam. W torbie miałam
trzy paczki papierosów i kilka piw. Kiedy zobaczył co tam mam zabrał mnie na zaplecze. Chciał zobaczyć mój dowód osobisty, a kiedy dowiedział się, że jestem nie letnia od
razu zadzwonił na policję. Przyjechali w ciągu 5 minut.
Zostałam sama. Alex udało się uciec. Miałam nadzieję, że po mnie wróci, ale myliłam się. Kiedy zawieźli mnie na komisariat zaczęłam płakać. Zaczęłam żałować tego co zrobiłam, bo
wiedziałam, że już nic nie będzie takie jak było. Rodzice przyjechali po mnie, byli bardzo
wkurwieni.
Policja powiedziała, że będzie musiała odbyć się również sprawa w sądzie.
Ale na razie mogę wrócić do domu. Weszłam i zamknęłam się w pokoju.
Próbowałam dodzwonić się do Alex, ale nie odbierała. Pewnie teraz siedziała
gdzieś i spożywała to co udało jej się ukraść. Rodzice dali mi szlaban na wszystko. Nie mogłam wychodzić, zabrali mi komputer, telefon, wszystko.
Z nikim z mojej szkoły nie miałam kontaktu, zostałam kompletnie
sama. Czułam się taka bezsilna. Nie wiedziałam co mam zrobić. Cholernie tego żałowałam.
Po tygodniu siedzenia samej w pokoju przypomniało mi się jak kiedyś Alex dała mi
małą saszetkę z białym proszkiem i powiedziała, że mam to wziąć kiedy wszystko zacznie się jebać.
Pomyślałam sobie 'a co mi szkodzi' i spróbowałam..
To czego doświadczyłam było niesamowite. Przez chwilę czułam się tak, jakby to wszystko nie miało miejsca. Jak bym była w innym świecie, było mi wspaniale. Miałam wrażenie, że wszystko się skończyło, że okres bólu i cierpienia minął i że na zawsze będzie już dobrze.
Aż po chwili znów wróciłam do szarej rzeczywistości. Chciałam jeszcze raz tego spróbować, bo tylko to od tak długiego czasu sprawiło mi tyle przyjemności.
Nie rozmawiałam już z Alex, w ogóle z nikim z mojej dawnej paczki. Teraz zaczęłam obracać
się w towarzystwie dilerów. Zaczęłam ćpać, popadłam w nałóg.
Po sprawie w sądzie trafiłam na odwyk. Było ciężko, ale ze wsparciem Seleny, mamy i taty udało mi
się z tego wyjść. To był największy błąd w życiu jaki kiedykolwiek popełniłam. Każdy w życiu
ma chwilę słabości i moment zagubienia, gdzie nie potrafi się odnaleźć. Ale dałam radę. Wyszłam na ludzi.
Jutro już idziemy do liceum, mamy plany na przyszłość, chcemy spełnić swoje marzenia, spotkać pierwszą miłość i zacząć życie od nowa.

***
Jest już pierwszy rozdział :)) Bardzo dziękujemy, za te komentarze do prologu
za obserwatorów. Mamy nadzieję, że z czasem będzie
tutaj Was więcej. Zachęcamy obejrzeć trailer, jeszcze.
A taj to, co myślicie o pierwszym rozdziale?
Piszcie na dole <3 Kochamy Was!
Pozdrawiamy xx

niedziela, 1 września 2013

Prolog

Czy wiecie jak to jest mieć przyrodnią siostrę, wspólnego ojca, dwie różne matki, osobne mieszkanie?
Czy wiecie jak to jest kiedy wszystko tak nagle się rozpada?
Kiedy dowiadujesz się o tym, że masz przyrodnią siostrę, która jest w twoim wieku?
Kiedy myślisz sobie, że przez te 3 lata tak na prawdę się nie znałyście?
Kiedy wydaje Ci się, że już nigdy nie będzie dobrze.
A jednak..
W życiu dwóch dziewczyn. Przyrodnich sióstr. Wszystko się zmieniło.
Poznały się w wieku 3 lat i znienawidziły.
Dopiero po pewnym zdarzeniu, które diametralnie zmieniło ich życie.
Śmierć ukochanej osoby, pozwoliła im nabrać do siebie zaufania, wspierać się, kochać.
Kiedy obie myślały, że wszystko się rozsypie, życie zaskoczyło.
Teraz wiedzą o sobie wszystko. Są nierozłączne. Obie się chronią, żadna nie pozwoli skrzywdzić drugiej. Mają wspólne marzenia, gdzie są pewne że je spełnią.
Wyjazd do szkoły w Miami wiele w ich życiu zmieni. Nowi znajomi, nowe życie, nowe doświadczenia. 

Czy siostry poradzą sobie z przeciwnościami losu?
Czy ich przyjaźń przetrwa?
Czy ich marzenia się spełnią?
Czy miłość zwycięży?
Przekonajcie się sami.
***
Zapraszamy do Naszego opowiadania. Mamy nadzieję, że jakoś Was tutaj przybędzie.
Zachęcamy pierw obejrzeć TRAILER.
Pozdrawiamy.